wtorek, 23 kwietnia 2024

SPRZYMIERZENIEC (fragment 9)

 

Na Gontowej zaczyna się robić coraz ciekawiej... czyli fragment dziewiąty mojej nowej książki "Sprzymierzeniec"...

 


Godzinę później przypuszczenia Prezydenta i Maćka okazały się jeszcze bardziej uzasadnione. Po usunięciu reszty ziemi z kopca i odsłonięciu pozostałej części głazu stało się niemal oczywiste, że kamień umieszczono na otworze jakiegoś betonowego filaru. Na oko wejście do szybu mogło mieć średnicę niecałego metra. Znajdująca się pomiędzy betonem a głazem czarna otulina była wykonana z jakiegoś gumowatego materiału.

– Panowie, to my odchodzimy w bezpieczne miejsce, a wy róbcie swoje. Powodzenia! – odezwał się Prezydent do dwóch sopowców.

Ci kiwnęli tylko w milczeniu głowami. Minutę później pozostali funkcjonariusze, Prezydent, Patrycja i Maciek byli już ukryci w odległości około dwustu metrów od głazu.

– Dzięki, że mogłam tu zostać – Patrycja szepnęła do ucha Maćkowi, niemal dotykając go przy tym ustami.

– Podziękuj Prezydentowi. To on tu decyduje – odparł również szeptem Maciek, przenosząc na nią wzrok. Teraz gdy oczy Patrycji znajdowały się kilkanaście centymetrów od jego, a ich spojrzenia skrzyżowały się, stało się dla niego jasne, że nie będzie to zwykła znajomość. „Chyba że za moment połowa Gontowej wraz z nami wyleci w powietrze” – pomyślał z trwogą.

– Wolę podziękować tobie – wyszeptała Patrycja, a łobuzerski uśmiech, jaki przez ułamek sekundy pojawił się na jej twarzy, mówił wszystko.

– Czujniki wciąż nie pokazują żadnych materiałów wybuchowych – w krótkofalówce, trzymanej przez jednego z kucających obok nich sopowców, dało się słyszeć rzeczowy głos ich kolegi. Zaczynamy wiercić otwór w uszczelce i za moment wprowadzimy do środka mikrokamerę na światłowodzie.

– Dobra, czekamy.

Po kolejnej minucie krótkofalówka ponownie przemówiła. Jak się okazało, widok z wprowadzonego przez dziurę w otulinie przewodu z mikrokamerą potwierdził domysły Prezydenta i Maćka. Pod głazem znajdował się pionowy szyb wyposażony w metalową drabinkę. Mógł mieć około dwudziestu metrów głębokości.

– Robi się coraz ciekawiej – powiedział Prezydent, a w jego głosie czuć było zarówno podekscytowanie, jak i… niepokój.

* * *

Jeszcze ciekawiej zrobiło się kilkanaście minut później, gdy przy użyciu lin, zrobionej naprędce dźwigni i pomocy mięśni całej szóstki sapiących z wysiłku sopowców, głaz został ostatecznie zrzucony z betonowego postumentu. Leżał teraz ukośnie, niczym gigantyczne kukułcze jajo, na warstwie ziemi usuniętej wcześniej z kopca.

– Czas na rekonesans – odezwał się sopowiec, który wcześniej odbierał przez krótkofalówkę meldunki od dwóch kolegów.

– Wchodzicie? – zapytał go Prezydent.

– My nie. Od tego mamy naszego małego towarzysza.

To mówiąc, kiwnął głową w stronę jednego z kolegów. Ten błyskawicznie sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego małą walizeczkę. Otworzył ją, po czym niemal z pietyzmem wziął w dłonie spoczywającego wewnątrz drona. Odłożył go delikatnie na ziemię i wyjął pad do sterowania. Podłączywszy go do tabletu, przez chwilę ustawiał coś na monitorze.

– Gotowe – odpowiedział.

Sekundę później wszyscy usłyszeli świergot miniaturowego wirnika. Dron poderwał się i zawisł metr nad ziemią. Sopowiec, ruszając gałką pada, skierował go nad otwór prowadzący do szybu. Następnie dotknął kilku ikonek na monitorze tabletu, co sprawiło, że świergoczące urządzenie powoli zaczęło opuszczać się w stronę otworu. Gdy tylko zniknęło w jego wnętrzu, Maciek spojrzał na Prezydenta. Ten stał w skupieniu, jakby nad czymś rozmyślając.

– Panowie, zapraszam was tutaj – odezwał się sopowiec od krótkofalówki. – Panie oczywiście też – dodał z uśmiechem w stronę Patrycji. Stał koło wojskowego namiotu. W jego przedsionku na polowym stoliczku spoczywał masywnej budowy laptop. Był otwarty. Na jego monitorze widać było obraz z kamery zainstalowanej w dronie. Przesuwająca się powoli drabinka sugerowała, że urządzenie wciąż opuszczało się szybem.

– Znamy się dopiero kilka godzin, a ty już zorganizowałeś nam wspólne wyjście do kina – zażartowała w stronę Maćka Patrycja. – Idziemy? – dodała, obdarzając go tyleż zalotnym, co pełnym ufności spojrzeniem.

Czując jej bliskość, Maciek zdał sobie sprawę, jak bardzo brakowało mu tego przez minione dwa lata. Po tragicznej śmierci żony prowadził niemal ascetyczny tryb życia, skupiając się zasadniczo na pracy i wychowywaniu dwóch nastoletnich synów: Maksa i Jonasza. By podołać wyzwaniu tacierzyństwa, musiał ograniczyć wszelkie wyjazdy w teren. Nie chciał nadmiernie obarczać swojej siostry opieką nad budrysami. Czasem nie miał jednak innego wyjścia. Tak było choćby w miniony czwartek, gdy jego siostra zabrała chłopaków na kilka dni ze sobą do Włoch. Jego trzecia pociecha, dwudziestopięcioletnia córka Dorota, takowej troski już nie wymagała. Była dorosła, w pełni samodzielna i, jak on, realizowała swoją życiową pasję. W jej przypadku stanowiła ją fotografia zwierząt. Żałował tylko, że od roku mieszkała w Hiszpanii i tak rzadko mógł się z nią spotykać.

– Widać jakiś tunel – z zadumy wyrwał go głos Prezydenta.  

[Niebawem ciąg dalszy]