Czytelnicy,
którzy w 2003 roku wzięli do ręki moją książkę „Syndrom V-7”, nie przypuszczali, jak długą
i wyboistą drogę przebyłem, aby ją napisać.
![]() |
Moja druga książka pt. "Syndrom V-7" wydana w 2003 roku |
Praca
nad „Syndromem V-7”
stała się bezsprzecznie przełomem w moim spojrzeniu na świat tajemnic oraz
związaną z nim literaturę. To był prawdziwy zimny prysznic. Wcześniej, co ze
smutkiem przyznaję, żyłem w złudnym przeświadczeniu, że autorzy piszą o
rzeczach, na których się znają, a do tego są uczciwi i rzetelni. Myliłem się
bardzo.
Ale po
kolei.
Gdy na
początku 2001 roku kończyłem pracę nad moją pierwszą książką „Z archiwum
tajnych technologii lotniczych”, jeden z rozdziałów miałem poświęcić roli, jaką
w doniesieniach o UFO pełniły ziemskie konstrukcje o kształcie dysków. Oczywiście
najwięcej dostępnych na ten temat artykułów dotyczyło niemieckich prac nad V-7
– tzw. UFO Hitlera. Po kilku dniach lektury miałem już przygotowany zarys
rozdziału. W przewertowanych dokumentach coś mi się jednak nie zgadzało.
Zauważyłem mianowicie, że w różnych artykułach te same konstrukcje mają różne
nazwy i dane techniczne. Ponieważ wiedzę muszę mieć zawsze poukładaną, bez luk
i sprzeczności, a tu materiał był ewidentnie niespójny, zdecydowałem się wątku
o niemieckich V-7 w przygotowywanej książce nie podejmować. Coś mi szeptało do
ucha, że to istne pole minowe.
![]() |
Moja pierwsza książka. Ukazała się bodaj w listopadzie 2001 roku |
Gdy
tylko zakończyłem pracę nad „Z archiwum tajnych technologii lotniczych”,
przystąpiłem do pisania kolejnej książki. Miała ona nosić tytuł „Technologia
UFO” i w całości dotyczyć historii ziemskich konstrukcji, które mogły stać za
różnymi doniesieniami o NOL. Temat ten żywo mnie wówczas interesował. Był
koniec 2001 roku.
![]() |
A to okładka książki, która nigdy się nie ukazała, gdyż nie skończyłem jej pisać. Ale dzięki temu powstał "Syndrom V-7" |
Jeszcze
dobrze nie zacząłem robić notatek i układać prowizorycznego spisu treści, gdy
ponownie wypłynął wątek niemieckich V-7. Wiedziałem już, że sprawa jest nieco
zagmatwana, ale tym razem nie mogłem jej zbyć ani pominąć. Musiałem ją zweryfikować,
aby nie zrobić błędów w opisie historii tych konstrukcji. Zacząłem od bogatego
archiwum krajowej prasy na ten temat, którym od pewnego czasu dysponowałem –
pisały o tym sporo różne pisma, jak „Nieznany Świat” czy „Magazyn UFO”.
Sięgnąłem również do zasobów Internetu. Po blisko tygodniu grzebania po różnych
witrynach mogłem wydrukować kilkadziesiąt stron artykułów o V-7, z których
większość była po angielsku. Zacząłem je wnikliwie studiować, robić notatki i
uwagi. Zamiast odpowiedzi pojawiało się coraz więcej pytań i wątpliwości.
Na
wiele wzmianek o V-7 natrafiłem też w pierwszym i trzecim tomie „Supertajnych
broni Hitlera” autorstwa Igora Witkowskiego. Ponieważ w pierwszych miesiącach
2002 roku wybierałem się do Warszawy, aby nawiązać nieco kontaktów w
dystrybucji mojej pierwszej książki, wpadłem na pomysł, aby zadzwonić do Igora
i namówić go na spotkanie. Chciałem się dowiedzieć, jak on poradził sobie z
problemem sprzeczności i chaosu w literaturze poświęconej V-7.
8
lutego 2002 roku w rzęsistym deszczu przybyłem na miejsce spotkania, na które
Igor wybrał Rotundę, czyli budynek PKO. Następnie udaliśmy się do jakiejś
kafejki i tam w kłębach papierosowego dymu rozpoczęliśmy rozmowę o tajnych
broniach. O samych V-7 dowiedziałem się niewiele, gdyż – ku mojemu zaskoczeniu
– Igor bynajmniej nie dysponował na ich temat jakąś rozległą wiedzą. Dowiedziałem
się za to, że już niebawem do księgarń trafi jego nowa książka pt. „Prawda o
Wunderwaffe”. Igor zdradził mi również, że niemieckie UFO nie było dyskami,
tylko sferami...
Po
powrocie do Krakowa rozpocząłem dalsze poszukiwania jakiegoś mianownika w dostępnych
publikacjach o V-7. Sprawa okazała się jednak znacznie bardziej skomplikowana,
niż początkowo przypuszczałem. Po kilku tygodniach do głowy przyszedł mi
pomysł, że być może warto by było sięgnąć do najstarszych publikacji na ten
temat – czyli artykułów, które ukazały się zaraz po wojnie. Stwierdziłem, że
zagadkę należy sprawdzić u źródeł. W wydanej przez Igora Witkowskiego książce autorstwa
Roberta Leśniakiewicza i Milosa Jesynky’ego pt. „Wunderland” znalazłem nikłą
wskazówkę. Otóż w zamieszczonej na jej końcu bibliografii odnalazłem kilka
publikacji, których datowanie sugerowało, że mogą to być pierwsze artykuły na
temat V-7. Byłem przekonany, że ich zdobycie to już tylko kwestia dni, zwłaszcza
że Roberta Leśniakiewicza znałem od jakiegoś czasu osobiście. Liczyłem więc na koleżeńską
pomoc w postaci szybkiego podzielenia się ze mną kopiami wyselekcjonowanych artykułów.
Niestety
ponownie czekała na mnie smutna niespodzianka... [cdn.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz