sobota, 12 lipca 2014

O "Riese" dla ONETu



„Riese” to nazwa tajemnego projektu III Rzeszy, realizowanego w czasie II wojny światowej w Górach Sowich i w zamku Książ. W masywach gór, za cenę życia kilku tysięcy więźniów, jeńców wojennych i robotników przymusowych, wykuto kilkanaście kilometrów tuneli. Pomimo upływu 70 lat przeznaczenie tego ponurego miejsca pozostaje tajemnicą. Pojawiające się teorie mówią, że, docelowo, miało to być miejsce produkcji super-broni lub „skarbiec”, w którym miały być gromadzone dobra zagrabione przez Niemców. Zdaniem publicysty Bartosza Rdułtowskiego, autora książek „Podziemne tajemnice Gór Sowich” i „Ostatni sekret Wunderwaffe”, „Riese” miała być największą kwaterą główną Adolfa Hitlera. Badacz wojskowych zagadek w rozmowie z Onetem opowiada także o innych sensacyjnych teoriach dotyczących przeznaczenia tego „podziemnego miasta”. „Riese” do dziś pozostaje jedną z największych zagadek z okresu II wojny światowej. 

Tak zaczyna się dość obszerny wywiad na temat „Riese”, jaki kilka dni temu udzieliłem Przemysławowi Henzelowi z ONETu. Do jego lektury zachęcam tym bardziej, że na dniach w księgarniach pojawi się nowa książka Romualda Owczarka dotycząca właśnie zagadki „Riese”.
Ponieważ przygotowane przeze mnie do wywiadu zdjęcia poszły w oddzielnym materiale i w nieco okrojonej licznie, poniżej zamieszczam ich komplet. Na wywiad zapraszam na poniższą stronę ONETu. 
Życzę miłej lektury.

Góry Sowie wciąż okryte są mgłą tajemnicy (fot. Bartosz Rdułtowski)
Autor w podziemiach Włodarza (fot. Tomasz Rzeczycki, archiwum Bartosza Rdułtowskiego)  
Pałac w Jedlince. Tu mieściło się kierownictwo budowy „Riese” (fot. Bartosz Rdułtowski)
Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy. Wszystkie obozy AL Riese podlegały właśnie pod obóz koncentracyjny Gross-Rosen. Decyzja o ich wykorzystaniu przy pracach nad „Riese” zapadła 9 kwietnia 1944 roku. Wcześniej w pracach wykorzystywano jeńców wojennych i robotników przymusowych (fot. Bartosz Rdułtowski)
Grób Jana Pastuszki – jednego z pierwszych milicjantów w Walimiu. Zginął w 1946 roku potrącony przez pijanego sowieckiego kierowcę gazika (fot. Bartosz Rdułtowski)
Podstawa pod chłodnię kominową w Ludwikowicach Kłodzkich. Według miłośników teorii spiskowych Niemcy testowali w niej obiekty o napędzie antygrawitacyjnym. Historia ta stanowi fragment sprytnie spreparowanej mistyfikacji z końca lat 90. (fot. Bartosz Rdułtowski)
Zamek Stary Książ. Miłośnicy teorii spiskowych twierdzą, jakoby w jego podziemiach powstało tajne niemieckie laboratorium badawcze (fot. Bartosz Rdułtowski)
Jedna z podziemnych hal w kompleksie Osówka (fot. Bartosz Rdułtowski)
Największa podziemna hala w Górach Sowich znajduje się w kompleksie Włodarz. Ponieważ jest zalana, zwiedza się ją pontonem (fot. Bartosz Rdułtowski)
Sztolnie Walimskie. Na zdjęciu widać halę oraz biegnący nad nią łukowaty kanał techniczny (fot. Bartosz Rdułtowski)
Kraty przed wlotami do niektórych podziemi (na zdjęciu sztolnia nr dwa na Gontowej) bynajmniej nie mają zabezpieczać ukrytych tam rzekomo skarbów III Rzeszy. Chronią one żyjące w podziemiach nietoperze (fot. Bartosz Rdułtowski)
Autor w odkopanych niedawno podziemiach trzeciej sztolni kompleksu Gontowa  (fot. archiwum Bartosza Rdułtowskiego)
Szyb wentylacyjny nad Osówką łączy zbocze góry z podziemiami. Ma on 48 m głębokości i 5 m średnicy. W latach 60. pojawiały się hipotezy, że miały nim startować rakiety V-2. Obecnie wiadomo, że to nieprawda (fot. Bartosz Rdułtowski)
Zamek Książ. Podczas drugiej wojny światowej przygotowywano tu Kancelarię Rzeszy i rezydencję Hitlera (fot. Bartosz Rdułtowski)
Niższy poziom podziemi pod zamkiem Książ. Od wielu lat jest on zajmowany przez Instytut Geofizyki PAN (fot. Bartosz Rdułtowski) 

Tzw. Kasyno nad podziemiami kompleksu Osówka. Stanowi ono fragment naziemnej infrastruktury „Riese” (fot. Bartosz Rdułtowski)
Przykład naziemnej infrastruktury związanej z budowaniem podziemi w kompleksie Włodarz (fot. Bartosz Rdułtowski)
Wnętrze Kasyna i widoczne ślady prac eksploracyjnych (fot. Bartosz Rdułtowski)
Autor przed trójką na Gontowej pod koniec marca 2011 roku (fot. Andrzej Klimas, archiwum Bartosza Rdułtowskiego)
Autor w podziemiach nieudostępnionego turystom kompleksu Soboń (fot. Krzysztof Krzyżanowski, archiwum Bartosza Rdułtowskiego)

11 komentarzy:

  1. Wiem że może nie do końca na temat, ale trochę dziwi mnie że ani na blogu, ani na stronie wydawnictwa, ani na stronie autora, nie ma jakiegoś maila kontaktowego który umożliwiał by skontaktowanie się z Bartoszem Rdułtowskim. Zastanawia mnie czy autor celowo chce utrudnić kontakt (myślenie na zasadzie "jak ktoś bardzo będzie chciał, to się skontaktuje, a jak będzie chciał pisać głupoty, to sobie odpuści"), czy może po prostu brak maila to niedopatrzenie. No chyba że po prostu ja nie znalazłem maila bo kiepsko szukałem, ewentualnie jego rolę będzie pełnić blog (w końcu z autorem można się skontaktować poprzez komentarze)

    Pozdrawiam autora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moje ewidentne niedopatrzenie :-(
      Postaram się na dniach to poprawić.
      Dzięki za zwrócenie mi uwagi.

      Pozdrawiam :-)

      Usuń
    2. Tak na marginesie, ponownie zajrzałem do Pana książki "Tajne operacje. PRL i UFO" i po ponownym zetknięciu stwierdziłem, że kilka moich przemyśleń mogło by Pana zainteresować

      Przede wszystkim zastanawia mnie czy jest jakiś potwierdzony przypadek w którym Wawrzonek kogoś by zahipnotyzował. Bowiem spotykałem się (choć nie wiem czy w pana książce, czy na forach) z opinią że Wawrzonek próbował hipnotyzować ludzi, ale mu to nie wychodziło. Zastanawiała mnie również dostępność książek o hipnozie w PRL, ale nie tak dawno temu przez przypadek natrafiłem na tego typu książkę wydaną za "komuny", tak więc z dostępnością nie było chyba tak źle. No i nawet jeśli Wawrzonek nigdy nie zahipnotyzował skutecznie kogoś poza Wolskim, to jednak i tak mogę uznać że być może Wolskiego udało mu się zahipnotyzować, bowiem czytając o Wolskim mam wrażenie że jest on wręcz super podatny na sugestię, mam wrażenie że był to wręcz ekstremalny przypadek człowieka o niskiej asertywności. Czytając książkę miałem wrażenie że gdyby Blania kazał Wolskiemu biegać nago po ulicy, to Wolski zrobił by to. Być może tacy ludzie są bardzo podatni na hipnozę

      Pytanie jednak czy Wolski zapomniał by o tej sytuacji. Mam wrażenie że potrzebny był by dobry hipnotyzer aby kogoś zahipnotyzować tak aby zahipnotyzowany nie pamiętał całej tej sytuacji. Z jeszcze innej strony, może skoro Wolski mógł nie słyszeć o hipnozie (cóż, według mnie Wolski był człowiekiem o małej wiedzy o świecie), to może łatwiej było mu nie pamiętać o zahipnotyzowaniu. Ogólnie rzecz biorąc, mam wrażenie że temat hipnozy powinien zawierać więcej pytań aby podejście było bardziej obiektywne (to znaczy, ja na Pana miejscu chyba zaznaczył bym że teza o hipnozie nie jest mocno potwierdzona, raczej jest to teza na zasadzie "nie ma innego lepszego wytłumaczenia")

      W sumie nadal zastanawia mnie jak to możliwe że Blania mógł tak łatwo prowadzić swoje badania, czy tam "badania". Co prawda uważam Pana pierwszą tezę (służby specjalne) za mocno naciąganą (pisałem na blogu czemu tak uważam, ogólnie, według mnie UFO nie miało najmniejszych szans odciągnąć ludzi od problemów gospodarczych), ale to jak łatwo przychodziło Blani organizowani wszystkiego nadal mnie nieco zadziwia. Rozumiem, miał kolegów, znajomości, ale i tak to dziwne

      Usuń

    3. Zresztą, co do Blani, mam wrażenie że był to człowiek który świetnie by się sprawdził jako specjalista od reklamy czy PR. Choćby te jego teksty o "niszczeniu mistrza" (Lema) które nie mają żadnego pokrycia z rzeczywistością. Zresztą, czytając list Lema zamieszczony chyba w Pana ksiażce miałem wrażenie że gdyby obaj panowie chcieli się nawzajem zniszczyć, to Lem zniszczył by Blanię, a nie odwrotnie. Zresztą, te opowieści Blani o tym jak to robił wszystkich "w konia" też wydają mi się przesadzone. Wcale bym się nie zdziwił gdyby Blania był w stanie udawać dajmy na to astronoma, ale co najwyżej przed laikiem, a nie innym astronomem. Nawet ja hobbystycznie interesując się bronią strzelecką sądzę że rozpoznał bym kogoś kto chciał by co najwyżej udawać jakiegoś znawcę (po prostu, są niektóre powszechne twierdzenia które po przyjrzeniu się okazują się mniej oczywiste, sądzę że ktoś udający bazował by głównie na powszechnych twierdzeniach nie wchodząc w nie głębiej). Na pewno podobnie jest w innych dziedzinach wiedzy. Ewentualnie interlokutorzy Blani przyznawali mu rację na zasadzie "dobra, kończę już, muszę iść, spać, przyznam Ci rację i sobie idę, bo i tak nie ma sensu z tobą dyskutować"

      No i nadal dziwię się że Blani udało się utrzymywać z tak skromnej liczby artykułów. Mam wrażenie że nawet po Emilcinie było tego za mało aby łatwo dać się przekonać że Blania żył z ufologii

      Swoją drogą, mam wrażenie że Pan do różnego rodzaju nadnaturalnych zjawisk ma bardziej pozytywne podejście od mojego. Co prawda wiele lat temu czytałem "Foktora X", ale już wtedy wolałem czytać zamieszczone tam głosy sceptyków niż ludzi entuzjastyczne podchodzących do różnych dziwnych wydarzeń. Proszę mnie źle nie zrozumieć, to nie zarzut, chodzi mi po prostu o to że mam wrażenie że ma Pan jakąś cichą nadzieję badając taki Emilcin czy innego Lazara że jednak te wydarzenia czy tam zjawiska są prawdziwe, ja natomiast takiej nadziei nie mam

      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Ja nadzieję zawsze mam (ponoć umiera ostatnia :) ). Mam nadzieję, że uda się prawdziwie potwierdzić istnienie UFO, że uda się zbudować napęd antygrawitacyjny. Konieczne jednak są fakty, prawdziwe fakty, materialne (nie duchowe) twarde dowody zweryfikowane ostrymi,prawdziwymi metodami naukowymi.

      Sceptycyzm jest ważny nie tylko przy badaniu przypadków UFO, ale wszędzie i zawsze, przy wszystkich aspektach życia. Nie ma nic gorszego od bezkrytycznego entuzjasty. Zwykle tacy są albo albo bardzo mocno manipulowani, albo wprost wykorzystywani i oszukiwani przez innych. Dlatego zdrowy sceptycyzm w podejściu do nowych zagadnień, problemów jest jak najbardziej wskazany.

      Bardzo bym chciał kiedyś spotkać UFO, ale nigdy w życiu w UFO nie UWIERZĘ.

      Usuń
  2. 1) Mam informacje z przynajmniej dwóch źródeł, potwierdzające fakt, że Witold Wawrzonek popisywał się wśród znajomych swoimi umiejętnościami hipnozy. Oba te źródła podają, że marnie mu to wychodziło. Oba te źródła w ten sposób chciały mi udowodnić, że moja hipoteza co do Emilcina jest błędna. Oba nieświadomie tylko ją potwierdziły, o czym już na moim blogu pisałem. Nikt nie popisuje się czymś, czego nie umie robić. Widocznie Witold Wawrzonek miał silne przeświadczenie, że ma duże zdolności w zakresie hipnozy. Dlaczego? Bo zapewne kiedyś taka hipnoza bardzo dobrze mu wyszła (10 maja 1978).
    2) Dlaczego Wolski zapomniał o tej sytuacji? O tym, że był hipnotyzowany? Być może dzięki wydanej sugestii lub (oraz) dzięki podobnemu mechanizmowi, dzięki któremu ludzie zapominają różne traumatyczne sytuacje (wypadek samochodowy).
    3) Obecnie mogę już powiedzieć z całą pewnością, że Zbigniew Blania nie miał żadnych powiązań typu TW! W latach 80. pracował w rodzinnej firmie. Z tego się utrzymywał.
    4) Czy opowieści Blani o tym jak to robił wszystkich "w konia" też wydają mi się przesadzone? Trudno powiedzieć. Ale w sprawie Emilcina, Goliny i Przyrownicy na pewno nie. Bo tu zrobił w konia wszystkich! Nawet w pewnym sensie Witolda Wawrzonka, organizując sobie już drugiego dnia pobytu w Emilcinie "drugiego świadka" zajść emilcińskich.
    5) Staram się mieć otwarty umysł. Wbrew głupim stwierdzeniom kilku ufologów, nie podszedłem np. do badania zajść w Emilcinie z nastawieniem zupełnie sceptycznym. Wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do pierwszego, akurat to że marnie Wawrzonkowi wychodziło popisywanie się hipnozą nie jest w mojej opinii argumentem za tym że zahipnotyzował Wolskiego. Jak dla mnie jest to argument za tym że był kiepskim hipnotyzerem, tym samym ten argument zmniejsza szanse na to że Wawrzonkowi udało się dokonać idealnej hipnozy Wolskiego. No i nie zgodzę się że ludzie popisują się tylko wtedy kiedy dojdzie do sytuacji w której coś potwierdzi ich umiejętności. Równie dobrze Wawrzonek mógł być po prostu teoretykiem przeceniającym swoje możliwości, bez hipnotyzowania Wolskiego. Przy czym jak dla mnie Wolski został zahipnotyzowany, ale argumentem za tym jest brak lepszych teorii

    Co do TW, nie sugerowałem że Blania nim był, tym bardziej że będąc TW i tak pewnie miał by problem ze zorganizowaniem badań (zakładając że SB nie stało by za Emilcinem). Po prostu zastanawia mnie jak to możliwe że wszystkie drzwi otwierały się przed Blanią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógł być po prostu upierdliwy, mam takiego znajomego, który potrafi załatwić wszystko, włącznie z dotacjami w różnych urzędach. Ma tupet jak taran, gdy go wywalą drzwiami to wchodzi oknem do tego jest tak namolny, że większość osób dla świętego spokoju daje mu to czego chce. ;)

      Usuń
  4. SMKA robisz offtop!!! Przecież ten artykuł traktuje wyłącznie o Riese! Zechciej czytać ze zrozumieniem.Są inne artykuły traktujące o wątku który tu poruszasz.Zdjęcia z Sonder Buvorhaben S3 Riese ciekawe.Może autor popełni jakiś większy artykuł o Soboniu? Stosunkowo mało o nim wiadomo,dość wcześnie przerwano tam prace,jakieś wnioski autora ewentualnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym offtop SMKA to trochę moja wina :-) Ale faktem jest, że wszelkie wątki emilcińskie warto już kontynuować na innych wpisach na moim blogu. Tu zaś skoncentrujmy się na Górach Sowich.

      Usuń
    2. Paul 305, ależ czytam ze zrozumieniem i wiem że offtopuję, ale wątek Emilcina poruszyłem pod artykułem o Riese z tego względu że artykuł o Riese był ostatni (uważałem że gdybym poruszył sprawę Emilcina pod innymi artykułami, Bartosz Rdułtowski by mojego postu nie przeczytał). Chyba zresztą Bartosz Rdułtowski nie będzie miał mi za złe jeśli przyznam że mój post dotyczący Emilcina (ten z tego tematu) umieściłem w komentarzach za namową Bartosza Rdułtowskiego

      Usuń