niedziela, 20 lipca 2014

Największa tajemnica „Riese”?



W drugiej połowie 1943 roku w III Rzeszy zapadła decyzja o rozpoczęciu tajnego projektu budowlanego o kryptonimie „Riese” („Olbrzym”). Przez wiele kolejnych miesięcy był on potajemnie realizowany w Górach Sowich na Dolnym Śląsku. Gdy wojna dobiegła końca, tereny te stały się częścią Polski. Pozostawione przez Niemców nieukończone podziemne kompleksy oraz setki ton różnych materiałów budowlanych szybko zainteresowały polską administrację, wojsko oraz przybyłych tam osadników. 

Jedna z niemal wykończonych podziemnych hal kompleksu „Riese” (fot. Bartosz Rdułtowski)

Przez wiele lat w sprawie podziemi w Górach Sowich pojawiły się dziesiątki pytań, legend oraz teorii spiskowych. Tym, co najbardziej zaprzątało uwagę badaczy i publicystów, było, rzecz jasna, przeznaczenie projektu „Riese”. Ale nie brakowało opisów innych tajemnic podziemnych budowli w Górach Sowich. Dla jednych impulsem do prac terenowych stała się wizja ukrytych w zasypanych sztolniach skarbów III Rzeszy. Inni szukali ogromnych podziemnych hal zamaskowanych rzekomo przez wycofujących się z tego obszaru Niemców. Jeszcze inni propagowali historie o supertajnej i supernowoczesnej broni – tzw. Wunderwaffe – jaka miała być rzekomo potajemnie opracowana i testowana w podziemiach. Broni, która miała rzekomo zmienić losy wojny.
 
Okładka trzeciego tomu mojej książki „Ostatni sekret Wunderwaffe”, w której dość dużo miejsca poświęciłem historiom o Wunderwaffe z Gór Sowich

Tymczasem, być może, największą tajemnicą „Riese” było coś zupełnie innego. Coś, na co dotąd nie zwracano uwagi, choć pytanie powinno samo cisnąć się na usta.
Przedsięwzięciem „Riese” zajęły się najlepsze niemieckie firmy. Zgodnie ze wspomnieniami świadków – w tym ministra uzbrojenia Rzeszy Alberta Speera – przeznaczono na nie niebotyczne wręcz środki finansowe. Prace realizowano w kilku odrębnych miejscach – tak zwanych placach budów (Bauvorhaben). Wiadomo, że trafiły na nie ogromne ilości koniecznych do realizacji projektu materiałów oraz niezbędna siła robocza. Mało tego, całość prac była zarządzana przez organizację uznawaną za zespół najsprawniejszych specjalistów budowlanych tamtych lat. Była nią Organizacja Todt. Wszystko to powinno było zapewnić projektowi „Riese” sukces oraz jego błyskawiczną realizację. Tymczasem historia tajnego projektu w Górach Sowich potoczyła się zupełnie inaczej, wręcz zaskakująco! Przedsięwzięcie zakończyło się bowiem fiaskiem. 

Jeden z dokumentów projektu „Riese” będący w posiadaniu Romualda Owczarka (fot. Bartosz Rdułtowski)

Sprawie tej postanowił przyjrzeć się wałbrzyski badacz – Romuald Owczarek – znany m.in. z wydanej w moim wydawnictwie rok temu książki „U bram Riese”, w której prześledził historie przenoszenia w rejon Gór Sowich niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Jak się okazało, równocześnie pieczołowicie gromadził dziesiątki pozyskanych z archiwów dokumentów dotyczących prac nad „Riese”. To, co w nich odnalazł, kazało mu zadać w sprawie „Riese” kilka nowych pytań oraz przyjrzeć się tym, które choć wspominane dotąd sporadycznie, nie stały się tematem poważniejszych analiz. 

Autor z Romualdem Owczarkiem (po prawej) w Ludwikowicach Kłodzkich – sierpnie 2013 roku (fot. archiwum Bartosza Rdułtowskiego)
Wcześniejsza książka Romualda Owczarka pt. „U bram Riese” rozwiązała wiele zagadek dotyczących produkcji zbrojeniowej III Rzeszy w rejonie Gór Sowich
Najnowsza książka Romualda Owczarka pt. „Zagłada Riese”


- Czy za klęską niemieckich budowniczych w Górach Sowich stały konkretne osoby lub błędne decyzje wojskowych?
- A może końcowe fiasko projektu „Riese”, nie było tak naprawdę żadną klapą, tylko… celową zagładą projektu?
- A co jeśli był to perfekcyjnie zaplanowany gigantyczny przekręt finansowy?
- Czy na losy projektu mogła mieć wpływ zmiana sytuacji na froncie wschodnim?
- Co tak naprawdę wydarzyło się w Górach Sowich pod sam koniec II wojny światowej?
Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić wszystkich do lektury najnowszej książki Romualda Owczarka. Poniżej zamieszczam jeszcze krótki film dotyczący tej książki:


Zapraszam również na spotkania autorskie dotyczące Riese, jakie zaplanowałem w sierpniu tego roku w Górach Sowich. Więcej na ich temat już niedługo.






1 komentarz:

  1. W końcu przeczytałem tę książkę.Wprawdzie miałem już nie czytać nic, co dotyczy Riese (no. chyba, żeby odkryto coś rewolucyjnego), ale dałem się skusić. Przestałem czytać książki o Riese, bo już nie mogłem znieść tego bełkotu, tego szukania na siłę sensacji, tego powtarzania wszystkiego w kółko (bardzo dużo osób zajmujących się szeroko pojętym Riese, robi to tylko dla forsy i tyle).Ta książka jest jednak nieco inna, napisana zwięźle, konkretnie wręcz sucho. Rozwija bardzo ciekawą hipotezę, która dużo tłumaczy tym co się w Riese działo i co po nim pozostało.Wszyscy przyjmują, ze Niemcy robili wszystko z dokładnym rozmysłem, byli nieomal nadludźmi, niewzruszenie realizowali swoje zamysły/ projekty genialne wizje. Może niekoniecznie. Uważam, że właśnie od tej książki, każdy kto interesuje się Riese powinien rozpocząć swoją przygodę z tym zagadnieniem.

    Mity o Riese puchną coraz bardziej. Wszystkim zainteresowanym jest to na rękę (zwłaszcza finansowo). Dariusz Kwiecień nawet uważa, że Riese to już cały region, obejmujący byłą prowincje dolnośląska (po Wrocław i Ślężę), część Czech (po Pragę i Pilzno) i Niemiec. Niebawem Riese swoim zasięgiem obejmie cały Świat (no bo przecież i Argentyna i Antarktyda i Arktyka i Tybet. Zanim więc zagłębimy sie w mity, powinniśmy przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń