poniedziałek, 26 maja 2014

Tuż przed katastrofą V-7 – cz. 2




Roberta Leśniakiewicza poznałem osobiście 9 maja 2002 roku na VI UFO Forum we Wrocławiu. Kilka dni wcześniej zadzwoniłem do niego z pytaniem, czy wybiera się do Wrocławia. Ostatecznie pojechaliśmy pociągiem w trójkę (z dr. Milosem Jesynkym), Dało mi to możliwość poruszenia wielu frapujących mnie tematów, w tym sprawy V-7 tak szeroko przez obu Panów podejmowanej.
Gdy na jesieni 2002 roku napisałem do Roberta Leśniakiewicza maila z prośbą o kilka wymienionych przez niego w bibliografii „Wunderlandu” artykułów, sądziłem, że za najdalej kilka dni ich elektroniczne wersje będę miał podesłane mailem. Tymczasem wiadomość nie nadchodziła. Mijały dni, potem tygodnie. W końcu postanowiłem się przypomnieć. Otrzymałem wówczas odpowiedź, że artykuły ma Milos. Znowu czekałem. W końcu napisałem trzeci mail, na który dostałem odpowiedź, iż artykuły zaginęły. Jakiś czas później poznałem, jak sądzę, bardziej trafne – niż zaginięcie – wyjaśnienie. Otóż wszystkie te poszukiwane przeze mnie materiały prasowe znalazły się w 1975 roku w bibliografii artykułu, jaki ukazał się wówczas w dwumiesięczniku „Luftfahrt International”. Tak się złożyło, że pod koniec lat 90. cały ten artykuł trafił również do Internetu. Wraz z nim jego bibliografia. I „ktoś” sobie ją po cichutku skopiował do swojej książki, bo zawsze to fajnie mieć więcej pozycji w bibliografii. 

Bibliografia artykułu z „Luftfahrt International” (1975 rok)
 Po kolejnych miesiącach dotarłem jednak do większości poszukiwanych materiałów, a nawet do kilku nadprogramowych. Pomogło mi w tym wielu wspaniałych i życzliwych ludzi, których później z radością wymieniłem w podziękowaniach w „Syndromie V-7”. Jeden z najcenniejszych artykułów – pierwszy wywiad z Rudolfem Schrieverem zdobyłem dzięki studentowi, jaki mieszkał w sąsiednim mieszkaniu. Był Polakiem, który całą młodość spędził w Berlinie. Tam też miał cały czas rodzinę, do której jeździł niemal co tydzień. Poproszony przeze mnie, był taki miły, że wybrał się do jednej z berlińskich bibliotek. Gdy wrócił z weekendu, wręczył mi kopię artykułu. Nie posiadałem się z radości. Obecnie moje archiwum publikacji o niemieckich dyskach liczy takich artykułów kilkaset. Przynajmniej kilka z nich zdobyłem zwykłym szczęśliwym trafem, który ponoć mnie nie opuszcza. I oby tak zostało!

Jeden z kilku segregatorów, w których przechowuję artykuły ze światowej prasy na temat tzw. hitlerowskich UFO
 Lektura mozolnie zdobytych pierwszych prasowych wzmianek o V-7 dała mi wiele cennych odpowiedzi. Historia, którą uważałem za autentyczną i jedynie nieusystematyzowaną, okazała się od początku do końca zmyślona. A początek ów nie tkwił w żadnych tajnych niemieckich laboratoriach i fabrykach z Wunderwaffe, tylko w owych artykułach! Byłem autentycznie zszokowany!
Ponieważ sprawa hitlerowskich UFO rozrosła się w moim śledztwie do rozmiarów znacznie przekraczających planowany początkowo jeden rozdział, a do tego sama w sobie tworzyła pasjonującą historię, zdecydowałem się nową książkę poświęcić tylko jej. Tak powstał „Syndrom V-7”. Tak też rozpoczęła się w Polsce katastrofa dla bajek o V-7 i ich piewców. Mnie zaś z miejsca przybyło wielu wrogów po piórze i nie tylko. Niestety, niejeden krajowy dziennikarz i publicysta miał już w 2003 roku na swoim koncie jakiś materiał o tajemnicy V-7, stanowiący takie czy inne powielenie wcześniejszych bredni wypisywanych od lat na ten temat.
Gdy na początku sierpnia 2003 roku odbierałem z drukarni „Syndrom V-7” miałem świadomość, że książka nie przejdzie bez echa. Bardzo zbliżone uczucie towarzyszyło mi 10 lat później, gdy pod koniec września 2013 roku czekałem, aż z drukarni przybędzie moja książka „Tajne operacje. PRL i UFO”. Obie książki w podobny sposób wywracały do góry nogami wcześniejszą wiedzę na podejmowany temat. Burzyły też moją wiarę w ludzką uczciwość…




1 komentarz:

  1. No i mamy kolejny przykład jak rzetelne jest środowisko ufologiczne. Jasne można uderzyć kontrargumentem, że naukowcy również oszukują jednak im zawdzięczamy znacznie więcej niż "naukowcom-ufologom".

    OdpowiedzUsuń