wtorek, 10 czerwca 2014

Rzecz o dyletantach i pseudobadaczach


Taka sytuacja.
Należycie do grupy, która przez 15 lat nieustannie rozpisuje się o pewnym zagadkowym zdarzeniu. Lansujecie się na badaczy i twierdzicie wszem i wobec, że zależy wam na poznaniu prawdy i zbadaniu zjawisk tajemniczych. Nagle ukazuje się książka, która lansowaną przez was historię wywraca do góry nogami. Okazuje się, że to mistyfikacja. Dowody są niepodważalne!
Co robicie? Udajecie Greka? Przecież w ten sposób podważacie własną wiarygodność!

Czemu o tym piszę? Gdyż dostałem wczoraj bardzo ciekawy list:

*   *   *

Szanowny Panie Bartoszu!

Na wstępie dziękuję, że się Panu chce sprawdzać te wszystkie niesamowite historie!
Od lat tematyka ta mnie żywo interesuje. Jednak dopiero czytając Pana książki: „Syndrom V-7”, trzy tomy „Ostatniego sekretu Wunderwaffe” a ostatnio „Tajne operacje – PRL i UFO” zdałem sobie sprawę, jak pełne są te historie mistyfikacji, manipulacji i zwykłej ludzkiej nieuczciwości. Uważam, że sprawdzając te historie wykonuje Pan bardzo cenną pracę, ale też musi Pan mieć przez to coraz więcej wrogów w kręgach różnych fanatyków spiskowych teorii!
Udowodnieniem mistyfikacji w Emilcinie zaszkodził Pan wielu osobom! Najbardziej rzecz jasna zaszkodził Pan Fundacji Nautilus i jej prezesowi Robertowi Bernatowiczowi. Ma Pan na pewno świadomość, że Emilcin to była ich perełka. Tyle lat zdobywali dzięki niej nowych fanów. W niedawnym wpisie na blogu pisze Pan ważną rzecz: „fundacja Nautilus, która przez lata intensywnie promowała zajścia w Emilcinie i postawiła tam pomnik UFO (nie chce się wierzyć, a jednak!), mimo ukazania się mojej książki nadal udaje, że w kwestii historii Jana Wolskiego nic się nie zmieniło. Jest to zachowanie wręcz zdumiewające. To samo tyczy się działalności Marcina Mizery i jego portalu Na Progu Nieznanego”.
Panie Bartoszu – otóż Fundacja Nautilus nie tylko, że udaje przed swoimi fanami, iż Pana książka nigdy się nie ukazała. Nie wiem czy Pan wie, ale w 36 rocznicę zdarzenia w Emilcinie na stronie głównej Fundacji Nautilus pojawił się tekst zatytułowany: „To jest dowód na istnienie UFO”. Jest on o Emilcinie! Gdy się go czyta, to człowiek ma wrażenie, że jego autor żyje w jakimś innym świecie, gdzie obowiązuje inna logika – lub jej brak! Widać jasno, że Fundacja Nautilus postanowiła w sprawie Emilcina iść w zaparte i udawać, że burzące doszczętnie wiarygodność Emilcina fakty jakie Pan przedstawił nie istnieją! Tak jak w sprawie Zdanów! Jest to żenujące zachowanie, ale niestety prawdziwe. 

Fundacja Nautilus idzie w kwestii Emilcina w zaparte. Na 36 rocznicę zdarzenia piszę o nim jako o dowodzie na istnienie UFO [za: http://www.nautilus.org.pl/?p=artykul&id=2787].

 Jak Pan zauważy, na wspomnianej stronie jest też wywiad z prezesem Fundacji Nautilus – Panem Robertem Bernatowiczem. I co pisze Pan Bernatowicz: „Pamiętam, że pierwszymi ludźmi z którymi udało mi się porozmawiać byli synowie pana Jana Wolskiego. Moim zdaniem ich relacje są często pomijane, przemilczane, a jest to wielki błąd. Oni dokładnie opisywali, jak ojciec przyjechał do domu i opowiedział o dziwnym spotkaniu w lesie. Praktycznie natychmiast pobiegli na miejsce zdarzenia i widzieli ślady, jakie zostawiły obce istoty. Także był bardzo wyraźny ślad w miejscu, nad którym wisiał obiekt UFO. To zdumiewające, ale mimo kolejnych zim, mrozów i deszczów ten ślad był widoczny przez kilkanaście lat! To zupełnie niepojęte, niewytłumaczalne”. Czyli zdaniem Pana Bernatowicza dowodem na prawdziwość zdarzenia mają być ślady? A co to – śladów KTOŚ nie mógł celowo wygnieść? Przecież hipoteza, jaką przedstawił Pan w książce „Tajne operacje – PRL i UFO” dokładnie tłumaczy każdy jeden fragment z powyższego cytatu. Począwszy od dziwnego zachowania Jana Wolskiego a kończąc na śladach na polanie celowo tam zrobionych! Jest dla mnie jasne, że Pan Bernatowicz przeczytał Pana książkę. Kogo zatem chce wprowadzić w błąd takimi wywiadami?
Najbardziej rażące w tym wywiadzie jest dla mnie to, że Pan Bernatowicz wciąż powołuje się w sprawie Emilcina na autorytet Zbigniewa Blani. A przecież materiał, jaki przedstawił Pan w książce „Tajne operacje – PRL i UFO” dyskwalifikuje Pana Blanię pokazując go jako osobę robiącą w Emilcinie zwykłą farsę!
Zastanawiam się kogo Pan Bernatowicz i Fundacja Nautilus chcą dalej zwodzić? Dla mnie ich reakcja na Pana książkę i zawarte w niej fakty, to gigantyczna kompromitacja Pana Roberta Bernatowicza i jego ekipy! Z drugiej strony to dobrze, że Fundacja Nautilus pokazała tak dobitnie swoje prawdziwe oblicze. Każdy myślący logicznie człowiek szybko dojdzie do wniosku, że nie ma ono niestety nic wspólnego z chęcią poznania prawdy!
Tym bardziej się cieszę, że są tacy ludzie jak Pan, którym chce się za tą prawdą uganiać. Życzę powodzenia i kolejnych równie udanych śledztw i książek!

Marek R.

*   *   *

Pozwolę sobie na jeszcze kilka słów komentarza do powyższego listu.

Otóż pisząc moją książkę „Tajne operacje. PRL i UFO” postanowiłem, mówiąc kolokwialnie, odpuścić fundacji Nautilus i Panu Robertowi Bernatowiczowi i nie robić im wstydu. A mogłem! Przez tyle lat trąbili o UFO z Emilcina, Pan Bernatowicz znał też osobiście Pana Zbigniewa Blanię i nie przyszło im do głowy, aby po jego śmierci w 2003 roku udać się do siostry Pana Zbigniewa i spytać o pozostałą po łódzkim ufologu dokumentację? Mieli na to 10 lat! Już samo to było dla mnie kuriozalne. To nieprawdopodobny przykład dyletanctwa. Gdy 1 i 3 marca 2013 roku Pani Kinga wręczała mi niemal kompletne archiwum Pana Zbyszka Blani dotyczące Emilcina, wciąż zadawałem sobie pytanie – gdzie przez te 10 lat był Robert Bernatowicz i jego „asy” z fundacji Nautilus? Co ciekawe, namiar na Panią Kingę otrzymałem od dobrego znajomego Pana Bernatowicza – Marcina Mizery z kolejnej grupy udającej prowadzenie badań zjawisk paranormalnych – czyli portalu „Na progu nieznanego”. To gdzie był przez te 10 lat Pan Marcin Mizera – pytam? Dlaczego nie zawitał do Pani Kingi? Amatorzy, zwykli amatorzy. Równocześnie fundacja Nautilus poświęciła czas i środki, aby postawić w Emilcinie pomnik UFO! Wniosek, jaki się nasuwa, jest prosty. Słusznie zauważa Pan Marek, że fundacji Nautilus nie zależy na żadnych badaniach, tylko na robieniu wokół siebie szumu i rozgłosu! Opisana w powyższym liście sytuacja jest tego kolejnym dowodem. 

Na 36 rocznicę zdarzenia Telewizja Puławy opublikowała reportaż 
pt. „UFO w Emilcinie. Zagadka rozwiązana”.

Zdaję sobie sprawę, że przedstawione w mojej książce fakty na temat mistyfikacji w Emilcinie były dla Pana Roberta Bernatowicza i fundacji Nautilus wyjątkowo bolesnym zderzeniem się z rzeczywistością. Wszak jeszcze w czerwcu 2013 roku zapowiadając swój film o zdarzeniu w Emilcinie fundacja pisała: Od wielu lat podczas naszych prezentacji na całym świecie mówimy o historii z Emilcina i pokazujemy ją jako najbardziej wiarygodny i udowodniony przypadek w Polsce czegoś, co świat nazywa CE III, czyli Bliskim Spotkaniem III Stopnia. To, co Pan Bernatowicz promował od lat jako najbardziej wiarygodny i udowodniony przypadek kontaktu z UFO, czymś takim nie było! To była mistyfikacja! Trzeba się z tym pogodzić, a nie chować głowę w piasek niczym struś i udawać, że wszystko jest jak dawniej. Bo nie jest. Mleko się już rozlało! W sprawie Emilcina nic już nie będzie takie, jak było przed ukazaniem się mojej książki. Emilcin, jako „twierdza nie do zdobycia”, już nie istnieje. Nie ma już nieposzlakowanej i wiarygodnej historii o polskim kontakcie rolnika z UFO pod Lublinem. Czas lansowania się fundacji Nautilus na tej historii minął. Nasi południowi sąsiedzi dodaliby jeszcze zwrot… to se ne vrati!


8 komentarzy:

  1. Fundacja Nautilus ma gdzieś fakty i logikę. Dla nich liczy się tylko medialny przekaz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardziej mnie ciekawi kim są miłośnicy tej szemranej "fundacji" gdyż widać z daleka czym ona pachnie, a raczej zalatuje nieprzyjemnym zapachem. Zastanawia mnie jakim człowiekiem trzeba być aby ślepu ufać w jedną z ich czołowych bzdur jaką są Zdany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniałem sobie o czymś ciekawym, nie wiem czy ktoś z Was zwrócił na to uwagę, ale Blania w swojej książce "Zdarzenie w Emilcinie" wyraźnie pisze, że po pojeździe nie został jakikolwiek ślad na ziemi, natomiast na jej ostatniej stronie, a dokładniej na okładce przedstawia sensacyjne odkrycie jakoby trawa nigdy nie rosła w miejscu gdzie unosił się pojazd. To jak to właściwie było? Sam sobie przeczy. Druga sprawa co powinna być jeszcze poruszona to jakieś banialuki twórców teorii spiskowych dotyczących skonstruowania przez Blanię urządzenia do kontaktowania się z inteligentnymi formami życia w kosmosie, o dziwo urządzenia lepsze niż te używane w programie SETI. Czy ludzie są aż tak głupi aby uwierzyć w to, że domowymi sposobami można skonstruować coś takiego? Niestety takimi sprawami okrasza nas Nautilius i ufolodzy. Skoro już wspomniałem o tych drugich to nie zapominajmy o tym, o czym piszę Pan Bartek w swojej książce. Chodzi mi tutaj o tym, że jeden z czołowych ufologów był w stanie fabrykować tekst o rzekomych latających trumnach w okolicach Emilcina. Czy kogoś takiego można brać poważnie? Im nie chodzi o prawdę, im chodzi o zamieszanie dookoła siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te grupy "badaczy" mają pełną świadomość, że jest w Polsce pewna część społeczeństwa spragniona takich historii jak UFO z Emilcinia. Część ludzi zwyczajnie chce wierzyć w takie historie, bez względu na fakty zaprzeczające ich wiarygodności. Owe grupy - jak fundacja Nautilus - mają tego świadomość i z zimną krwią to wykorzystują. Ale zapominają przy tym, że jest też duża część osób zwyczajnie ciekawych, co kryje się za różnymi tajemnicami. Dla nich liczą się fakty i logiczna analiza. Od wielu takich osób miałem już sygnały (listy, maile, telefony), że moja książka bezdyskusyjnie zniszczyła ich wiarę w wiarygodność przygody Jana Wolskiego. I tacy ludzie, widząc teraz co wyprawa fundacja Nautilus, portal Na progu nieznanego, czy INFRA, są zwyczajnie zdegustowani. Bo wszystkie te ugrupowania wystawiają sobie jak najgorsze świadectwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    To mój pierwszy post na blogu. Bardzo się cieszę Panie Bartoszu, ze zdecydował się Pan na utworzenie bloga. Mam nadzieje, że ten blog będzie bardzo silnym orężem w walce z sekciarstwem i ciemnotą ufologiczną. Czytając plugawe wpisy na forum INFRY (głównie w temacie "Emilcin wyjaśniony? Nowa książka Bartosza Rdułtowskiego") , ludzie muszą mieć jakaś odtrutkę. Obiecuję informować wszystkich o Pana blogu. Jestem Pana wiernym czytelnikiem od czasu, gdy przeczytałem świetną książkę "Ostatni sekret Wunderwaffe" I, II, III.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że mój blog faktycznie stanie się miejscem, gdzie będzie można odkręcać te wszystkie nieprawdziwe historie. Oczywiście, nikt nie ma patentu na prawdę i rację. Stąd zawsze potrzebna jest rzeczowa dyskusja. Zachęcam do częstych odwiedzić i wyrażania swoich poglądów. Im więcej będzie dostępnych rozsądnych materiałów i wypowiedzi, tym więcej osób będzie miało szansę na poznanie faktów, omijanych i unikanych na paranaukowych portalach typu INFRA, fundacja Nautilus czy Na progu nieznanego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szanowny Panie Bartoszu
    Pana książka "Tajne operacje - PRL i UFO" to najważniejsza książka w polskiej ufologii. To przełom w spojrzeniu na relacje uznawane za niepodważalny dowód na kontakt z kosmitami w Polsce. To również najlepsze śledztwo ufologiczne jakie czytałem! Zaskarbił Pan sobie tą książką moje ogromne uznanie! A czytałem dziesiątki książek o UFO. Rządzi Pan tą książką całkowicie! Wszelkie personalne ataki na Pana to tylko dowód, jak bardzo ta ciemnota boi się takich ludzi jak Pan. Jest to Pana kolejna już książka, która ukazuje potworne zakłamanie w literaturze o UFO czy innych tajemnicach. Metodyczność z jaką pokazuje Pan kolejne mistyfikacje przeraża tych wszystkich oszustów. Oni wiedzą, że jest w Polsce badacz, który weryfikuje historie nigdy wcześniej nie weryfikowane. Oni się teraz najnormalniej Pana boją!
    Czekam na Pana kolejne książki!
    Artur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Artur, też tak uważam jak piszesz. Więcej, podpisuję się pod każdym słowem z Twojego postu.

      Usuń