sobota, 21 czerwca 2014

Krótka kronika ufologicznego absurdu!



Od 15 lat piszę książki, a od 12 je wydaję. „Tajne operacje. PRL i UFO” to moja dwudziesta publikacja. Oczywiście nie o ilość tu chodzi i nigdy chodzić nie będzie. Zawsze chodzi o jakość. A pod tym względem od momentu oddania tej książki do druku miałem pewność, że jest to moja najlepsza publikacja. Późniejsze głosy wielu czytelników potwierdziły moją opinię.
A jednak dla kilku osób pasjonujące śledztwo, które zaprezentowałem w książce „Tajne operacje. PRL i UFO” zamiast przyczynkiem do ciekawej dyskusji, stało się impulsem do ubliżania mi i szkalowania mojej osoby.
Rację miał mój znajomy publicysta Maciej Bartków – autor m.in. książki Werwolf na Górnym Śląsku – który, gdy tylko skończył czytać moją publikację, zadzwonił i stwierdził:
Bartku – dowody na mistyfikację w Emilcinie, jakie przedstawiasz, są niepodważalne! Spodziewaj się zatem, że wszelka dyskusja zawiedzionych fanów UFO sprowadzać się będzie do personalnych ataków na ciebie oraz do pisania po forach zwykłych paszkwili na twój temat!
Niestety, Maciek miał rację.

Na chybił trafił

1 listopada 2013 roku – sześć tygodni po premierze mojej książki – Pan Arkadiusz Miazga, który prowadzi rejestrację relacji o UFO, stwierdził na swoim blogu:
Tajne operacje PRL i UFO to niestety kolejne bzdety jak z ekipy Macierewicza z których autor próbuje zrobić koło siebie szum i sensację, ale jak widać się nie udało bo tego gniota nikt nie chce kupić za tak kosmiczną cenę. Gdyby żył , Wolski, Blania i inni świadkowie wtedy mógłbym powiedzieć, że to dobra robota, ale gdy nie żyją wszyscy świadkowie można sobie na życzenie ułożyć scenariusze jakie się tylko chce, a autor jako czołowy dezinformator chce na tym żerować. Dla mnie Emilcin jest jeden ;) [we wszystkich cytatach zostawiam oryginalny zapis – B.R.]
Można by sądzić, że bloger, chcący uchodzić za wiarygodnego, wyraził opinie o mojej książce dopiero po jej wnikliwej lekturze. Zwłaszcza, gdy są to stwierdzenia typu:
- kolejne bzdety,
- autor próbuje zrobić koło siebie szum i sensację,
- tego gniota nikt nie chce kupić,
- autor jako czołowy dezinformator chce na tym żerować,
Tymczasem, 14 listopada 2013 roku na forum Infra Pan Arkadiusz Miazga przyznaje wprost:
Książki nie czytałem, ale znajomy mi pożyczy te ”rewelacje”.
Szkoda, że Pan Miazga ewidentnie nie zna podstawowych prawideł publicystyki: nie wypowiadamy się o publikacjach, których nie czytaliśmy, bo: primo – nie przystoi, secundo – można się łatwo ośmieszyć.
Ale to był dopiero początek awantury, jaką w związku z moją książką postanowił rozpętać Pan Arkadiusz Miazga. W późniejszym czasie toczyła się ona zasadniczo na dwóch „frontach” – na blogu Pana Miazgi oraz na zaprzyjaźnionym z nim forum Infra, gdzie wspierany był przez kilku swoich kolegów – również gorliwych fanów UFO. Przy czym, na blogu Pana Miazgi – jak skarżyło mi się już kilkudziesięciu czytelników (!) – wszelkie wysyłane tam posty, mające bronić mojej książki i osoby, były i są do dziś blokowane przez Pana Miazgę. Na forum Infra problem niewygodnych wpisów został rozwiązany inaczej.


Gdy argumentów brak…

Jednym z najbardziej agresywnych członków forum Infra okazał się Czakrawartin. Widząc, że trudno mu prowadzić równorzędną potyczkę intelektualną z kilkoma osobami na forum – choćby z Piotrem Wanatowiczem (Vanem) – jegomość znalazł okrężny sposób na podważenie wiarygodności broniących mojej książki osób. Jaki? Prosty jak drut. Zdaniem Czakrawartina wszyscy, którzy piszą pozytywnie o mojej książce na forum Infra, są moimi płatnymi agentami, albo… to jestem ja sam. Poniżej kilka przykładów wypowiedzi Czakrawartina:
- Nie wiem czemu, ale mam przekonanie coraz głębsze kim jest Van tak naprawdę. [27 grudzień 2013]
- Jeszcze tak na marginesie, do wszelkich "martwych dusz" - jak już zakładacie nowe konta do obrony argumentów RB, to na Boga, zmieniajcie chociaż styl wypowiedzi, bo to da się od razu poznać :-) [27 grudzień 2013]
- Dzisiaj już jasno widać, że Wan i podobne nicki podbijające temat byli panem Rdułtowskim. [23 marzec 2014]
W pewnym momencie „dyskusji” Czakrawartin posunął się jeszcze dalej i wszystkich dyskutantów piszących pozytywnie o mojej książce posądził o zmowę:
Ja nie obwiniam was o bycie jedną osobą, tylko o zorganizowane działanie, co widać jak na dłoni. Już któryś raz pojawiają się nowi użytkownicy tylko po to by popisać o Wolskim i wesprzeć RB. Oczywiście całkiem przypadkiem!!!! To naprawdę jest szyte tak grubymi nićmi, że aż śmieszy. Chcecie na siłę utrzymać zainteresowanie tą ksiązką, tylko po to, żeby o niej cały czas mówiono. Biedni marketingowcy biednego wydawcy... Nie macie za grosz doświadczenia a teraz to się nawet nie kryjecie. [28 grudzień 2013]
Kilka dni temu Czakrawartin dodał zaś:
Taką mam tylko małą radę to pana Bartosza - jak się tworzy w sieci swoje alter ego, to żeby brzmiało wiarygodnie, możeby chociaż pomyśleć o zmianie stylu wypowiedzi i nie popełnianiu ciągle tych samych błędów logicznych?? Jakoś dziwnie zwolennicy tej hucpy myslą i wypowiadają się jednakowo :-) [19 czerwca 2014]
Pomysł na przypisywanie mi pisania postów na forum Infra pod różnymi nickami ochoczo podchwycił Pan Arkadiusz Miazga – miłośnik niepodważalnych faktów:
Widzę, że nagle wysypało się kilka nowych nicków ciekawe, śmiem twierdzić, że zapewne ukrywa się tam sam Pan RB, który monitoruje sprawę.   Dobitnie widać, że komuś cholernie zależy na podgrzewaniu tematu tej książki - jeszcze na forum nigdy takiego czegoś nie było. Jak widać kiepska spekulacja się nie sprzedała dlatego takie duże halo. Czy wszyscy fanatycy rdułtowskiego są tacy ślepi i ogłupieni tym co napisał RB. [28 grudzień 2013]
W sprawie notorycznego oskarżania mnie o podszywanie się pod innych dyskutantów głos zabrał m.in. Tsugumi:
Widzę, że u niektórych dyskutantów występuje syndrom oblężonej twierdzy. Ktokolwiek nowy pojawia się na forum,  a jeszcze twierdzi, że widzi pozytywy w książce, której tytułu nie wymieniamy, to traktowany jest jako co najmniej podejrzany o to, że jest tajnym agentem autora tejże książki. [28 grudzień 2013]
Na wpis Tsugumi zareagował RysiekINFRA… adresując swoją odpowiedź wprost DO MNIE!:  
Panie Bartoszu, ależ nie trzeba nam się tłumaczyć. To zrozumiałe, że skoro się popełniło dzieło należy je wypromować, nikt nie ma o to pretensji. Natomiast nieustanne wałkowanie tematu, który tu nie znalazł poklasku, a są tu osoby, które zajmują się tematem równie wnikliwie jak Pan, jest niesmaczne. [28 grudzień 2013]
Im bardziej miażdżące argumenty w obronie mojej książki wyciągali Van, Tsugumi, Kosma, Fragles, tym bardziej agresywna stawała się dyskusja. Poniżej przykład. Van przedstawił jeden z bardziej oczywistych (gdy ma się choć odrobinę oleju w głowie!) i niepodlegających dyskusji wniosków, jaki wynika z dokumentów przytoczonych w mojej książce, stwierdzając:
Książka Rdułtowskiego dowodzi, że najbardziej wiarygodny i najlepiej przebadany przypadek spotkania z UFO to tendencyjnie przebadana ściema. 
Zamiast argumentów, początkujący entuzjasta UFO Przemekkk666 (na You Tube piszący jako UFOPOLSKA666) – udzielił takiej oto odpowiedzi:
To zdanie dowodzi, że jesteś razem z Rdułtowskim (choć pewnie BR to Ty) totalnym ignorantem w temacie UFO. [15 czerwiec 2014]
Wątek pomawiania mnie o wpisy na forum Infra trwa nadal. Kilka dni temu niejaki Northwood napisał:
Panowie... Ja się dziwię, że ta jałowa dyskusja ciągnie się od kilku miesięcy. Fakt, że p. Bartosz R. sam udziela się w tym wątku to oczywista oczywistość. Nie muszę chyba podawać pod jakim nickiem. I to jest największą żenadą, a nie treść książki. [18 czerwca 2014]
Muszę powiedzieć, że byłbym jednak bardzo ciekaw pod jakim to nickiem występowałem na forum INFRA? Jako Van? Ciekawe co na to powie prawdziwy Van – Piotr Wanatowicz (dostępny również na Facebooku), który kilka dni temu na moim blogu napisał:
Na forum Infra odzywałem się pod nickiem Van i pewnie dawno bym odpuścił dyskusję, gdyby ludzie o przeciwnych poglądach po prostu uznali różnice naszych zdań, a nie, w agresywny sposób, ogłaszali swoje rzekome intelektualne zwycięstwo, na które jedynym argumentem było to, że jestem rzekomo awatarem Bartosza Rdułtowskiego lub opłacanym przez niego klakierem.
By więc nie było wątpliwości: nazywam się Piotr Wanatowicz, nigdy nie widziałem się z Bartoszem Rdułtowskim a o jego istnieniu dowiedziałem się w listopadzie 2013 gdy kupiłem jego książki. Chciałbym oficjalnie oświadczyć, że to nie Rdułtowski mnie, ale ja jego finansuję! Wydałem kilkadziesiąt złotych na jego publikację i nie żałuje ani złotówki, bo facet profesjonalnie wyręczył mnie w tym, na co sam zawsze miałem ochotę a nigdy nie miałem wystarczająco dużo czasu i zapału: zebrał i przeanalizował wszystkie dostępne (i niedostępne) informacje na temat jednego z arcyfrapujących mitów mojego dzieciństwa. Uważam, że publiczne chwalenie czyjejś dobrej i rzetelnej pracy jest rzeczą normalną. Zawsze tak robiłem i będę robił dalej. 
Aha – jeśli chodzi o Piotra Wanatowicza (Vana), to 14 czerwca 2014 roku został na forum Infra zbanowany. Pod jego ostatnią wypowiedzią zamieszczono komentarz: Ban za kryptoreklamę i kolejną  próbę ożywienia marketingowej akcji związanej z książką.
Jeżeli czytelnicy myślą, że to już wszystko, na co stać „speców” od Emilcina z forum Infra, to muszę ich rozczarować. Chyba za „najprzyjemniejszy” komentarz, jakim obdarzono na tym forum moją książkę, uznać trzeba stwierdzenie osoby ukrywającej się pod nickiem RysiekINFRA. Pisze on:
Jestem po lekturze książki pana B.R. i jestem porażony – jak można tak bogaty materiał przerobić na papier toaletowy i jeszcze do tego dodać odrobinę ekskrementów i zrobić KSIĄŻKĘ? [18 styczeń 2014]
Gdy część osób zniesmaczonych i oburzonych tym, co dzieje się na forum Infra, postanowiło wypowiedzieć się na ten temat na moim blogu, Czakrawartin stwierdził:
Bartosz Er zachowuje się jak kacyk, który myśli, że dzięki kilku krzykaczom zatai fakty.
Oczywiście na forum Infra dostało się również moim dwóm współpracownikom, dzięki których pomocy powstała książka „Tajne operacje. PRL i UFO”: Adamowi Chrzanowskiemu oraz Krzysztofowi Drozdowi. Ale to już sobie darujmy…

W obliczu faktów

Jeżeli w jakimś temacie usiłuje się kogoś krytykować, bezapelacyjnie samemu należy mieć w nim duże rozeznanie.
W jednym z wpisów na forum Infra w temacie Emilcina Pan Miazga wypowiedział się na temat książki Zbigniewa Blani „Emilcin szesnaście lat później”. Pisze tak:
„Emilcin szesnaście lat później” – ja jej nie kupowałem stara gwardia ufologów mocno skrytykowała tą książkę, ze tak właściwie oprócz zmiany okładki nic nowego tam nie ma?
W odpowiedzi na ten wpis wypowiedziało się jeszcze dwóch innych SPECJALISTÓW OD EMILCINA z forum Infra.
Arek stwierdził: Niestety również nie mam tej ksiązki.
Czakrawartin dodał: Niestety nie mam tej książki. Słyszałem tylko o niej. Nawet w necie jej kupić nie da się, więc musiała chyba wyjść w małym nakładzie.
Panowie, pocieszę Was – ja też tej książki całej nie mam! Czemu? Bo, o czym najwyraźniej nie macie zielonego pojęcia szanowni specjaliści od Emilcina, książka Zbigniewa Blani „Emilcin szesnaście lat później” NIGDY SIĘ NIE UKAZAŁA! Jej maszynopis został po śmierci Pana Zbyszka zniszczony. Znam dokładną historię tego wydarzenia, ale to sprawy prywatne i nie miejsce tu na ich przytaczanie. Mogę tylko dodać, że mam w swoim archiwum fragmenty tej książki – mniemam jako jedna z niewielu w Polsce osób! A może i jedyna! A to, co zdaniem Pana Arkadiusza Miazgi krytykowała stara gwardia polskich ufologów, to była zupełnie inna publikacja Pana Zbyszka Blani! To były dwa nowe wydania książki „Zdarzenie w Emilcinie”. Ukazały się one odpowiednio pt. „Z archiwum X – akta ufologiczne” oraz „UFO kroniki emilcińskie”. Ponieważ – w przeciwieństwie do niektórych „mistrzów intelektu” – nie lubię pisać o książkach, których nie mam lub nie czytałem, to pracując nad Emilcinem sumiennie uzupełniłem moje archiwum o ową trzecią edycję „Zdarzenia w Emilcinie”. Chciałem mieć pewność, że faktycznie nie ma w niej nic nowego. Drugą edycję miałem w swoich zbiorach od 1997 roku. Kupiłem ją w księgarni na Rynku w Krakowie i po powrocie do domu ze smutkiem stwierdziłem, że nowa jest tylko okładka i tytuł. Stare czasy…

Zapowiedź książki "Emilcin 16 lat później", jaka znalazła się na końcu książki "Zdarzenie w Emilcinie. Mimo zapowiedzi książka nigdy nie została wydana!

Trzy edycje książki Zbigniewa Blani pt. "Zdarzenie w Emilcinie". Druga i trzecia ukazała się pod innym tytułem.

Skoro o konkretach mowa, to warto może zobaczyć jak wygląda polemika na forum Infra. Kto obraża, a kto podaje fakty i dyskutuje na poziomie. Poniżej krótka wymiana zdań pomiędzy Arkadiuszem Miazgą i Piotrem Wanatowiczem (Vanem):
Arkadiusz Miazga: Religię tworzy  RB sprawą ostatniej książki, ponieważ nie przedstawił żadnych realnych dowodów a jedynie śmieszną spekulację, której też niestety nie udowodnił i nie wyjaśnił Emilcina choć tego bardzo w swoim zamierzeniu z góry chciał - i on pisze o rzetelności, wiedzy i weryfikowaniu jej?
Piotra Wanatowicza (Vana) na powyższe stwierdzenie odpowiada:
Rdułtowski zebrał wszystkie publikacje na temat Emilcina - to twoim zdaniem brak wiedzy lub niechęć do jej weryfikowania? 
Postawił tezę o mistyfikacji służb specjalnych i zamiast ją udowodnić musiał przyznać, że była błędna - to twoim zdaniem brak rzetelności i nie weryfikowanie wiedzy?
Zdobył archiwa Blani i Wawrzonka i jako pierwszy badacz opublikował dokumenty pokazujące kulisy wydarzeń oraz oryginalne nagrania z badań. Zrobił całą masę wywiadów - publikuje nawet te, które nie wspierają jego tez. Nowe dokumenty, nieznane nagrania, wywiady z osobami których nikt na ten temat wcześniej nie pytał - to twoim zdaniem brak wiedzy?
Nie publikuje jedynie wniosków, ale cytuje wypowiedzi i reprodukuje dokumenty tak żeby każdy mógł je samodzielnie ocenić - to twoim zdaniem brak rzetelności?
Wyraźnie oddzielił część w której UDOWADNIA, że Blania nie był rzetelnym badaczem, a więc jego badania na temat Emilcina można włożyć między bajki, od części, w której STAWIA HIPOTEZĘ o hipnozie i pokazuje argumenty tą hipotezę potwierdzające.
Mnie jego hipoteza przekonuje, także dlatego że wszystko co mi się wcześniej wydawało na temat Emilcina okazało się nieprawdą:
- Adaś Popiołek nie widział UFO; 
- Wydarzenie z Goliny było mistyfikacją; 
- Przyrownica była mistyfikacją;
- Nigdy nie przeprowadzono na Wolskim poważnych badań medycznych, psychiatrycznych ani psychologicznych;
- Wszystko świadczy, że był osobą wykonującą każde polecenia a nie jak twierdzono odporna na hipnozę;
- Wolskich nie był ufologiczną dziewicą, bo z jego rodziną przyjaźnił się Wawrzonek, który już wcześniej robił ufologiczne mistyfikacje i który chciał udowodnić swoją tezę o podwodnych charakterze zjawisko UFO.
Tymczasem w dalszej części swojej wypowiedzi Pan Miazga ponownie mnie obraża, pisząc tak:
Śmieszne, ale od tej pory mogę wprost napisać, że to największy szkodnik polskiej współczesnej ufologii zastąpił najwyraźniej Blanię, który również w swoich chorych animozjach ośmieszał wielu rzetelnych badaczy i ich pracę, samemu prócz Emilcina nic nie czyniąc.
Dla porządku zamieszczam jeszcze odpowiedź Vana:
Blania nie ośmieszał wielu rzetelnych badaczy, ale twojego mentora - Bzowskiego i to chyba najbardziej cię boli. Do czasu opublikowania przez Rdułtowskiego archiwum Blani, Blania uchodził za najbardziej profesjonalnego badacza w Polsce. To samo stało się z Buddem Hopkinsem gdy wyjątki z jego archiwum zaczęła publikować jego żona - wszystko okazało się ściemą. Ciekawe co by wyszło gdyby znaleźć archiwa innych "rzetelnych" badaczy? I chyba właśnie to jest dla was tak przerażające i wywołuje tak paniczne ataki na Rdułtowksiego.
W jednej z kolejnych prób udowodnienia mi pisania nieprawdy, Pan Miazga stwierdził:
Wawrzonek nigdy nie był żadnym ufologiem nie wiem dlaczego Rdułtowski przypina mu taką łatkę, pasjonat a ufologa to dwie różne sprawy?
Kilka dni później Pan Miazga dodał:
Wawrzonek van nie był ufologiem pokaż mi choć jeden jego artykuł czy raport w żadnej organizacji nie figurował jako badacz/ufolog a na kongres może przyjść każdy co nie oznacza, że jest aktywnym ufologiem.
Jedno zdanie i trzy nieprawdy! Trzeba mieć talent! Na stwierdzenie Pana Miazgi odpisał Piotr Wanatowicz (Van):
W książce Rdułtowskiego wymienionych jest 15 artykułów prasowych o UFO napisanych przez Wawrzonka, w tym (w całości cytowany) szczegółowy raport z jego badań w Emilcinie opublikowany w kwartalniku UFO. Nie chce mi się teraz tego szukać w książce Rdułtowskiego, więc Ci nie powiem czy formalnie był członkiem jednej z wielu powstających wtedy organizacji ufologicznych czy nie. Tak czy inaczej był w kontakcie z czołowymi ówczesnymi badaczami UFO(…).
Od siebie dodam, że w mojej książce są też zdjęcia, na których Witold Wawrzonek bierze aktywny udział w najbardziej prestiżowych zjazdach ufologicznych w Polsce, na których ma odczyty! Jest też reprodukowana jego korespondencja z licznymi polskimi ufologami. A co do członkostwa, to był on członkiem Lubelskiego Klubu Popularyzacji i Badań UFO! Reasumując – Witold Wawrzonek był pełnoprawnym i do tego znanym polskim ufologiem. Oczywiście znanym dla tych, którzy na polskiej ufologii się znają…

Ufolog z Lublina - Witold Wawrzonek - w trakcie II Ogólnopolskiego Zjazdu Ufologicznego w Szczecinie [za: kronika Lubelskiego Stowarzyszenia Fantastyki „Cytadela Syriusza”]

Przyganiał kocioł…

Kluczowym punktem ataku Pana Miazgi na moją książkę stała się sprawa okładki i tytułu. (…) on szuka  na siłę mistyfikacji w Emilcinie, ale to Rdułtowski swoją okładką celowo wprowadza w błąd i ogłupia potencjalnego czytelnika, że za sprawą Emilcina stoją służby PRL, to jest manipulacja i tak trzeba to wprost nazywać. Sam sądziłem po tak ''sensacyjnej'' recenzji, że okładka plus dokumenty z IPN mogą faktycznie dowodzić udziału  tajnych służb a tu lipa chwyt marketingowy.
Inny przykład:
Przypadkowo wpadłem na wywiad RB w sprawie Emilcina zapoznawszy się z nim mogę powiedzieć. Pan RB nadal manipuluje i celowo w błąd wprowadza czytelników ponieważ jak sam w książce stwierdził tajne służby za Emilcinem nie stały – nie ma takiego dowodu – zapytuję dlaczego w tytule artykułu ( na pewno RB zażyczył sobie autoryzacji i znał tutuł) tak jak tytule jego książki nadal jest słowo tajne służby PRL i mistyfikacje – przecież to do cholery świadome okłamywanie Czytelników ! Gdzie Pana rzetelność Panie Rdułtowski ? Pan tak ochoczo krytykuje i ośmiesza polską ufologię w której nigdy nic nie zrobił pożytecznego !
Zacznę od ustosunkowania się do uwagi odnośnie artykułu w „Dzienniku Polskim” pt. „Wizyta kosmitów była mistyfikacją służb specjalnych”. Otóż – wbrew twierdzeniom Pana Miazgi – nie autoryzowałem tego tytułu! Wywiad przeprowadził ze mną redaktor Marek Adamowicz z „Dziennika Bałtyckiego”. Materiał ukazał się w weekendowym dodatku i był zatytułowany: „Jak to faktycznie było z Obcymi”. Później wywiad ten reprodukowały kolejne polskie gazety należące do Polskapresse – w tym „Dziennik Polski”. O zmianie pierwotnego tytułu nie wiedziałem – nikt mnie o to nie pytał. Gdyby mnie ktoś spytał, nie zgodziłbym się na taką zamianę!
 
Wywiad dla "Dziennika Bałtyckiego" pt. "Jak to faktycznie było z Obcymi".

A teraz kilka słów o okładce i tytule mojej książki. Kwestię tą wyjaśniłem m.in. w wywiadzie jakiego udzieliłem Damianowi Treli. Padło w nim bowiem takie pytanie:
Okładka książki już na wstępie sugeruje, że wyjaśnienie zagadki Emilcina będzie dotyczyć tajnych peerelowskich operacji. Przyznam, że gdy sięgałem po twoją książkę liczyłem na wyprowadzenie na światło dowodów, które zasugerują taki wątek. Czytając twoją książkę ma się wrażenie, że hipoteza ,,tajnych operacji” w którymś momencie została urwana na rzecz innych, alternatywnych wyjaśnień.
Odpowiedziałem następująco:
Jak już wspomniałem, od takiej hipotezy – tajnej operacji naszych specsłużb – w moim dochodzeniu wyszedłem. A że chciałem, aby Czytelnik przeżył to śledztwo tak jak ja, to postanowiłem spotęgować to odczucie tytułem książki i jej okładką. Jak widać – udało się J Hipoteza tajnej operacji została zaś w toku śledztwa urwana, gdyż nie znalazłem dowodów, które by ją wspierały!
Pozostając jeszcze na moment w temacie „manipulowania” okładką i tytułem muszę przyznać, że dziwi mnie niepomiernie beztroska z jaką Pan Arkadiusz Miazga z Ropczyc  formułuje swoje oskarżenia. Bo czy może takie zarzuty stawiać ktoś, kto reklamując tekst własnego opracowania o UFO stworzony jedynie w postaci elektronicznej (konkretnie jako pdf), promuje go tak, jakby to była autentyczna książka wydana na papierze lub chociaż na płytce CD/DVD? Proszę spojrzeć na poniższą reklamę zamieszczoną na facebookowym profilu Radio Paranormalium, prowadzonym przez kolegów Pana Miazgi. 

Myląca reklama pdf o UFO zamieszczona na facebookowym profilu Radio Paranormalium

A przecież opracowanie Pana Miazgi nawet papieru i CD/DVD nie wąchało. Jest to tylko pdf rozsyłany za „co łaska” po internecie. Nie czytałem tego opracowania więc trudno mi się samemu wypowiedzieć, czy jest w nim opisane zdarzenie, w którym nad jakąś podkarpacką chałupą wisi wielki spodek – jak pokazuje to okładka. Ale pewnie jest, skoro Pan Miazga przywiązuje taką wagę do tego, co pokazuje na okładce oraz co potem czytelnik znajdzie w środku. Kończąc ten temat jeszcze taka formalna uwaga. Na załączonym powyżej zdjęciu reklamy na facebookowym profilu Radio Paranormalium Pan Miazga stwierdza:
Dziękuję wszystkim za duże zainteresowanie i zakup mojej książki UFO nad Podkarpaciem. Cieszę się, że moja skromna pozycja wypełniła pustkę wydawniczą na temat polskiej ufologii od ponad 16 lat.
Po pierwsze, jest absolutną nieprawdą, że w ciągu minionych 16 lat w Polsce nie ukazała się żadna książka traktująca o polskiej ufologii. I dziwię się, że akurat Pan Arkadiusz Miazga tego nie wie, lub celowo o tym zapomina. Otóż np. w 2010 roku ukazała się książka mentora Pana Arkadiusza Miazgi – czyli Pana Kazimierza Bzowskiego – pt. Z pamiętnika ufologa

W ciągu minionych 16 lat ukazało się w Polsce kilka książek traktujących o polskiej ufologii

Po drugie dwa tygodnie przed premierą pdfa Pana Miazgi (swój wpis Pan Arkadiusz Miazga zamieszcza 3 października 2013 roku) ukazała się moja książka „Tajne operacje. PRL i UFO”, która ewidentnie traktuje o polskiej ufologii.
Po trzecie i najważniejsze – nie pojmuję na jakiej podstawie Pan Arkadiusz Miazga mówi o swoim pdfie jak o książce? Przecież, aby coś było książką (nawet w wersji elektronicznej), musi posiadać ISBN! Tak jak samochód musi do ruchu ulicznego posiadać tablice rejestracyjne. Be takich tablic kierowca staje się zwykłym piratem i drogowym przestępcą! A pdf Pana Miazgi czegoś takiego jak ISBN nie posiada. Więc pisanie o nim, jak o książce, jest pobożnym życzeniem Pana Miazgi, zaś reklamowanie go jako książki rażącym oszukiwaniem Czytelników prawdziwych książek.
Rozumiem dramat Pana Arkadiusza Miazgi i jego kilku sfrustrowanych kolegów – twórców forum Infra – od lat zadzierających głowę w nadziei dostrzeżenia UFO. Rozumiem, że jako osoby czynnie zaangażowane w sprawę UFO, nie mogą przeboleć, że udowodniłem setkom polskich czytelników, iż najsłynniejszy polski tego typu przypadek jest mistyfikacją. Moja książka jest dla Pana Miazgi i kilku innych fanów UFO z pewnością bolesną lekcją pokory względem faktów. A te są takie – o czym piszę na ponad 700 stronach książki posiłkując się twardymi dowodami w postaci akt i nagrań z archiwum Zbigniewa Blani oraz archiwów kilku innych osób – że śledztwo, jakie w Emilcinie przeprowadził Zbigniew Blania nie było rzetelne i prowadziło do z góry upatrzonego celu – uwiarygodnienia tego zdarzenia. JAKOŚ DO TYCH 700 STRON MOJEJ KSIĄŻKI ŻADEN Z „MISTRZÓW INTELEKTU” NA FORUM INFRA NIE POTRAFI SIĘ RZECZOWO ODNIEŚĆ – LUB ZWYCZAJNIE SIĘ BOI! A to jest zasadniczy morał płynący z mojej książki. Moja hipoteza, to tylko hipoteza. Dlatego też nazywam ją: HIPOTEZĄ. Jak ktoś nie rozumie definicji tego słowa, polecam zaglądnąć do słownika! I choć uważam ją prywatnie za rozwiązanie zagadki emilcińskiej (bo tłumaczy ona WSZYSTKIE niewyjaśnione dotąd kwestie, nie ma ANI JEDNEJ LUKI, a do tego IDEALNIE PASUJE DO PRZYCZYNOWO-SKUTKOWEGO CIĄGU ZDARZEŃ), to wciąż nazywam ją tylko hipotezą. I w książce podkreślam to wyraźnie! Właśnie po to, aby – co docenia wielu jej rozsądnych czytelników – fakty były oddzielone od hipotez! Ale czy może to pojąć ktoś, kto, jak dowodzi poniższy film, nie odróżnia od siebie pojęć: prostopadły i równoległy, a gdy świadek mówi, że zdarzenie miało miejsce 3 czerwca on pisze, że 6 czerwca? Raczej nie…


Reportaż o UFO nad Rzeszowem "made in" Arkadiusz Miazga



Szkoda, że otworzony przez Piotra Wanatowicza (Vana) na forum Infra wątek „Emilcin wyjaśniony? Nowa książka Bartosza Rdułtowskiego” został zamknięty, jako niewygodny dla tego forum.
Szkoda, że wszyscy dyskutanci, którzy rzeczowo bronili mojej książki, byli notorycznie obrażani i posądzani o płatny marketing a potem zbanowani przez administratorów tego forum jako niewygodni dla ich poglądów.
Szkoda, że zostałem na tym forum wielokrotnie zniesławiony, pomówiony i obrażony tylko dlatego, że napisałem książkę obnażającą największe polskie ufologiczne oszustwo.
Szkoda, że w drugim wątku na tymże forum pt. „Incydent w Emilcinie (Jan Wolski opowiada...)”, gdy już grupka kilku oszalałych z nienawiści do mnie członków i stałych bywalców forum Infra pozbyła się wszystkich niewygodnych dla siebie dyskutantów (moich rzekomych awatarów), dalej wylewa na mnie pomyje.
Ale z drugiej strony, ma to swoje duże plusy. Czytelnicy nie są głupi i czytając każdy z tych wątków w mig pojmą, czemu to Pan Arkadiusz Miazga i jego koledzy tak bardzo zatracili kontakt z rzeczywistością i kulturą. A gdy do tego przeczytają na moim blogu, jak to jakiś czas temu nie wykazałem najmniejszego zainteresowania propozycją Pana Arkadiusza Miazgi, aby wydać jego książkę o UFO (tą, która zakończyła swój żywot jako rozsyłany za „co łaska” pdf), wszystko stanie się czytelne… Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… A że m.in. właśnie o to chodzi, zacytuję ponownie Pana Arkadiusza Miazgę, który tuż po premierze mojej książki formułował takie oto inwektywy:
(…) autor próbuje zrobić koło siebie szum i sensację, ale jak widać się nie udało bo tego gniota nikt nie chce kupić za tak kosmiczną cenę.

Kończąc ten niecodzienny dość wpis na bloga mam jeszcze następujące uwagi. Otóż:
- nigdy nie rejestrowałem się na forum Infra,
- nigdy nie zamieściłem na tym forum ani jednego nawet słowa,
- nigdy nikogo nie prosiłem, aby pisał tam coś w moim imieniu,
- nigdy nikomu nie zapłaciłem za pisanie pozytywnych komentarzy o moich książkach!

39 komentarzy:

  1. Pan Arkadiusz Miazga wraz ze swoją infrańską sitwą został po prostu zmiażdżony.

    Tu nie chodzi o żadne UFO, żaden Emilcin. Chodzi o PRAWDĘ, o elementarną ludzką uczciwość, o poszanowanie drugiego człowieka. Świetnie, że Pan Bartosz Rdułtowski utworzył tego wspaniałego bloga. My ludzie prawi mamy gdzie się wypowiedzieć, gdzie walczyć z sitwą, oszustami czy najzwyklejszą ludzką podłością. Trafiło na UFO i Emilcin, trudno. Była ściema, to trzeba było to pokazać.
    Powyższy tekst Bartosza czyta się jak jeden z rozdziałów książki, czy to o Emilcinie czy o o micie V7. Świetnie, że jest ktoś, kto potrafi tak pisać, tak drążyć trudne i pozornie nie do ruszenia tematy.

    Arkadiusz Miazga sam się skompromitował i to na własne życzenie. Czy on i jego infrańska sitwa wszystkich maja za durniów.Nie można tak podchodzić ani do ludzi, ani do problemów. To nie Średniowiecze czy czasy Inkwizycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na miejscu Pana Miazgi wziąłbym teraz długi wakacyjny urlop, aby nikt nie widział, jak palę się ze wstydu!

      Usuń
  2. Pięknie wszystko wypunktowałeś, mam nadzieję, że teraz Ci wszyscy hipokryci wykażą się choć odrobiną odwagi cywilnej i przestaną atakować, a zamiast tego poświęcą energię na odparcie konkretnych zarzutów. Bardzo dobrze, że dodałeś tutaj film na którym Pan Miazga gada trzy po trzy myśląc zarazem, że jest wielkim naukowcem.

    Ja pozwolę sobie tutaj przytoczyć jeszcze kilka cytatów Pana Miazgi jakie możemy znaleźć na jego blogu. Nie chciałbym tutaj wyjść na "łowcę antysemityzmu" tam gdzie go nie ma lub innego fanatyka jednak po tych kilku zdaniach możemy bardzo szybko się domyślić z jakim typem człowieka mamy do czynienia. Mam tutaj na myśli prostą zasadę panującą wśród pewnych ludzi, którzy za wszystkie niepowodzenia czy problemy winią Żydów i Masonów. Aby nie być gołosłownym cytaty z bloga: http://arekmiazga.blogspot.com napisane przez użytkownika Arek Miazga:
    "Minęło tyle lat a ufologia nie wiele posunęła się do przodu to bardzo smutne, niestety nic nie dadzą badania/wyniki jak rządząca światem masoneria trzyma na klucz tajemnicę."

    "Tak światem rządzą pieniądze i wpływowi ludzie (głównie Żydzi) nie boję sie określać tego po imieniu i dosłownie jako właśnie masoneria."

    "Rozumiem iszanuję to Twoja opinia polecam czasem zerknąć na ten bardzo interesujący serwis stopsjonizmowi. "

    Cytaty oryginalne i nieedytowane. Nie jest to atak ad personan, chciałem tylko tutaj pokazać do jakich teorii spiskowych potrafi odwoływać się ten "badacz", jest to dość istotne z tego względu, że można kogoś traktować nawet względnie poważnie do czasu aż nie zacznie głosić na prawo i lewo, że wszystkiemu są winni Żydzi i Masoni mówiąc o nich jakby byli jednością. Chciałbym tutaj dodać jeszcze, że spisek ten utrzymuje się od kilkuset lat, a tak znamienite osobistości jak Stanisław August Poniatowski, Augustyn Gorzeński, Józef Haller czy Adam Mickiewicz już wtedy konspirowali przeciwko wolności słowa oraz tworzyli dziejowe mistyfikacje. Takich postaci mógłbym wymieniać znacznie więcej, a wszystkich łączy to, że byli Masonami jednak robienie tego nie miałoby najmniejszego sensu. Polecam Panu Miazdze choć odrobinę się dokształcić, a chociaż raz w roku wyruszyć poza swoją rodzinną miejscowość - Ropczyce w celu poznania świata, nie wszędzie ludzie spotykają rzekome istoty na werandzie, a wszystkie niepowodzenia kwitują w jeden sposób - wina Żydów i Masonów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piotr Wanatowicz21 czerwca 2014 08:38

    Dodam tylko od siebie, że zarzuty o przedłużanie przeze mnie dyskusji na forum Infra w celach marketingowych są kuriozalne. Każdy wnikliwy czytelnik może sprawdzić, że odpuszczałem ją już kilka razy, ale potem zawsze, po kilku miesiącach pojawiały się głosy w stylu: „Czakrawartin, dnia 23 Marz 2014 - 12:26: Dzisiaj już jasno widać, że Wan i podobne nicki podbijające temat byli panem Rdułtowskim.” No i wywołany do tablicy wracałem i po raz kolejny dowodziłem, że nie jestem wielbłądem. Sam siebie podziwiam, że mi się chciało, ale nie lubię odpuszczać gdy mam pewność swoich racji a adwersarze epatują ignorancją (przez dłuższy czas krytykowali książkę Rdułtowskiego ostentacyjnie oznajmiając, że jej nie czytali).

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezła miazga. Podziękowania i pozdrowienia dla autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piotr Wanatowicz21 czerwca 2014 09:15

    Co do pana Arkadiusz Miazgi, to wydaje mi się on szczerym i uczciwym w swoim UFOlogicznym zapale człowiekiem. Ma niestety błędne wyobrażenia o standardach poważnych badań na jakikolwiek temat. Nie jego wina, ale jego mentorów – Bzowskiego i innych „wybitnych” ufologów. Oni zbudowali w nim przekonanie, że zarejestrowanie wypowiedzi świadka na taśmie, zrobienie szkiców oraz mapki, to całość procesu weryfikacji „prawdziwości” wydarzenia. Wystarczy tylko udowodnić, że to nie była Wenus, ani helikopter oraz subiektywnie stwierdzić, że świadek jest „wiarygodny” (a dla ufologów wiarygodny jest każdy, kto nie wygląda na narkomana ani pacjenta szpitala psychiatrycznego, ma jakąś pracę i rodzinę oraz nie jest założycielem sekty) i już dowiedliśmy, że takie zjawisko miało fizycznie miejsce.
    Ja szczerze szanuje prace rejestratorów zjawisk tego typu, bo uważam, że to wspaniały materiał kulturoznawczy i etnograficzny. Dlatego cieszę się, że tacy ludzie jak pan Miazga, współtwórcy portalu Infra czy fundacja Nautilus, robią woluntarystycznie to, na co nikt z poważnych etnografów nie ma czasu ani pieniędzy. Prawda jest też taka, że do rejestrowania przeżyć odbiegających od codziennego doświadczenia, pcha ich przekonanie, że za zjawiskami tego typu kryje się jakaś materialna prawda. Gdy to przekonanie w nich znika, zazwyczaj zarzucają rejestracje, i materiałów do badań współczesnych mitów zaczyna brakować. Kolejna sprawa, że ludzie zgłaszają się ze swoimi opowieściami tylko do badaczy deklarujących publicznie, że w takie opowieści wierzą. Do etnografa który mówi: „wiem, że to bajki, ale chętnie posłucham”, nikt się nie zgłosi. Tak więc jako osoba zainteresowana badaniem współczesnego folkloru, mam dylemat: cynicznie pompować wiarę ufologów i korzystać z efektów ich prac, czy bronić rozsądku i wysuszyć źródło ludowych opowieści.
    W wypadku książki pana Bartosza Rdułtowskiego sprawa była jasna – broniłem nieuczciwie atakowanego autora i jego, w moim głębokim przekonaniu, rzetelnej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 100 % się zgadzam. Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy z czystej pasji rejestrują doniesienia niezwykłe - w tym te o UFO. Każdy ma prawo do swoich zainteresowań i pasji. Choćby dlatego zawsze dużym szacunkiem darzyłem Bronisława Rzepeckiego, z którym nie jeden raz odbyłem długą i ciekawą rozmowę o zagadce UFO.

      Usuń
    2. Ja się jednak nie zgodzę do końca. Jasne, fajnie jest rejestrować tego typu obserwacje jednak trzeba wtedy wyraźnie powiedzieć po co się to robi - nie można nawijać makaronu na uszy ludziom mówiąc jakie te wszystkie obserwacje są prawdziwe, a świadkowie pewni krzycząc do tego z każdego roku, że mamy dowody na istnienie UFO. Trudno tutaj też mówić o folklorze, chyba, że w znaczeniu globalnym. Mam tu na myśli to, że UFO w Polsce, Chinach, USA czy Meksyku będzie ufem, zbyt wiele różnic w opisach istot czy ich pojazdów nie uświadczymy, nie tak jak w przypadku np. skrzatów, elfów, trolli czy innych tego typu istot związanych z folklorem przynależącym do danego kraju czy regionu. Podobnie wyraziłem się w recenzji książki "Tajne Operacje PRL i UFO" jednak tam pisałem, że "badacze" zachowują się jak folkloryści, ani myślałem porównywać ich do nich. Oczywiście nie chcę tu nikomu ubliżyć bo podobnie jak Bartek pomimo, że nie poznałem Bronisława Rzepeckiego mam o nim bardzo dobre zdanie z jednego zasadniczego powodu - dał mi wiele wspaniałych i pełnych tajemnic chwil w życiu gdy byłem tym tematem ogromnie zainteresowany. Dziś już zakopałem to gdzieś głęboko na dnie szuflady moich zainteresowań jednak sentyment pozostaje i do dziś wracam do książek wydanych choćby przez Nolpress pomimo tego, że tematykę tam zawartą uznaję jako wierutną bzdurę, a historie tam opisywane uznaję jako czystą fantastykę, którą pomimo upływu tylu lat bardzo miło się czyta.
      A co do badaczy, czy też "badaczy" rejestrujcie to, opisujcie to ale nie przeczcie faktom, oraz nie róbcie z siebie kogoś pokroju naukowców, a przede wszystkim nie używajcie słowa badacz przy opisywaniu siebie gdyż jakiekolwiek badania są Wam obce, jesteście rejestratorami. Możecie zbierać te informacje - nikt Wam nie broni, ale nie mówcie publicznie, że macie dowody, bo w przyszłości możecie narazić się tylko i wyłącznie na pośmiewisko gdy jakiemuś tak znienawidzonemu przez Was badaczowi akademickiemu zachce się tym Waszym rejestracjom okraszonym wielkimi słowami jak niepodważalny dowód zająć. Co do Fundacji Nautlius ale darujmy sobie, gdy ktoś upublicznia zdjęcia dwóch sklejonych misek rzuconych w powietrze i sfotografowanych przez reporterów brukowca "Fakt" oznajmiając, że mają najlepsze zdjęcia UFO na świecie to... no właśnie. Spuśćmy na to zasłonę milczenia. Dla mnie tak naprawdę poza starymi ufologami, których nie wszystkich darzyłem sympatią nikt inny nie istnieje. Te świetlane czasy już przeminęły, nawet zainteresowania tematyką UFO już jakby przycichło, a dzisiejsza ufologiczna gwardia to już raczej nieudolne naśladownictwo dni minionych.

      Usuń
    3. Piotr Wanatowicz23 czerwca 2014 07:40

      @ Jakub Pomezański
      Trochę się zgodzę a trochę nie.
      Jak rozumiem dzieli Pan UFO na prawdziwe - dobrze, naukowo zarejestrowane, i to źle zarejestrowane, gdzie nieprofesjonalny badacz przeoczył, że to tylko ściema lub pomyłka.
      W moim przekonaniu nie ma niefolklorystycznych badań UFO, bo każde sprowadza się do zbierania relacji. Zrozumiał to już J. Allen Hynek, gdy zbudował swoją typologię OBSERWACJI UFO a nie typologię pojazdów czy ufonautów. Poprzestać na rejestrowaniu obserwacji (nawet profesjonalnym), to tak jakbyśmy fenomen błyskawicy badali jedynie zbierając relacje o niej. Dla naukowca może to być co najwyżej wstęp do realnych badań – obserwacji aparaturą naukowa i eksperymentów. A takie, niefolklorystyczne badania UFO, mimo wielu wysiłków, nigdy nie dały żadnego pozytywnego efektu.
      Nie zgodzę się też, że opowieści o UFO mają taką samą postać w różnych kulturach. Tu najlepszym przykładem jest właśnie Emilcin: zielone ludziki z płetwami pojawiały się w naszej kulturze (i tylko w naszej) czterokrotnie na przestrzeni kilku lat. Szaraki pojawiły się w opowieściach Polaków po 30 latach od momentu gdy pojawiły się w USA. Sama analiza zmian wyglądu kosmitów na przestrzeli lat bardzo wiele mówi o tym jak wyobrażamy sobie przyszłość naszej cywilizacji (od pięknych i szlachetnych „nordyków”, poprzez zdepersonalizowanych „szaraków” aż po bezwzględnych „reptalian”)
      To prawda, że mit UFO może być niebezpieczny i wtedy z nieuczciwymi badaczami trzeba walczyć. To, że ktoś wydał parę złotych na książkę z celowo zmyślonymi historyjkami, to najmniejszy kłopot. Problem zaczyna się, gdy ktoś robi z tego formę psychoterapii (Budd Hopkins), buduje przy tym piorąca mózgi sektę (Antrovis) lub nakręca psychotyczne lęki u kogoś, kto miał czasowo zaburzoną percepcję albo zły sen. W takich wypadkach faktycznie trzeba głośno i wyraźnie mówić że to kłamstwo.

      Usuń
    4. Niebawem odniosę się trochę bardziej jednak wspomniał Pan ciekawą sprawę odnośnie wyglądu istot, z tym, że w tym momencie należy sobie odpowiedzieć na ile to jeszcze jest folklor, a na ile powinna to być ocena psychologiczna osób co wierzą w swoje projekcje. Odnośnie nordyków przypomniał mi się tutaj naczelny hochsztapler Billy Meier... nie wiem co jest tutaj bardziej przerażające: on czy jego wyznawcy. A co do tego jak klasyfikuję UFO, dziś raczej patrzę na to przez pryzmat sentymentu do minionych lat kiedy się tym fascynowałem i ślepo ufałem we wszystko co było drukowane na łamach kwartalnika "UFO" czy różnych książek choć traktuję to raczej z przymrużeniem oka i praktycznie nie daje szans na międzygwiezdne pochodzenie tych zjawisk.

      Usuń
  6. Panie Bartku

    Nawet we wpisie na bloga widać Pana pedantyzm i profesjonalizm. Miło jest czytać to, co Pan napisze. Z niecierpliwością czekam na Pana kolejne książki!

    Mateusz

    OdpowiedzUsuń
  7. Bartku, gratuluję, świetnego i merytorycznego tekstu. Sądzę, że wykazujesz wielką siłę charakteru odpowiadając rzeczowo na falę nienawiści, jaka przetacza się przez forum INFRA. Twój tekst pokazuje dobitnie różnicę pomiędzy Twoimi publikacjami, a tekstami kilku panów, którzy zaczynają już chyba całkiem w piętkę gonić, gdyż zaprzeczają faktom bezspornym. Nie wiem czy sądzą, że jeśli wystarczająco często będzie się mówić, że coś nie jest prawdą, to wpłyną w ten sposób na przeszłość i fakty się zmienią?
    Sporo racji ma Pan Jakub Pomezański. Podzielam Jego pogląd, że „starzy ufologowie” prezentowali zupełnie inny poziom niż panowie „badacze” z forum INFRA. Owszem, i w latach 70-tych i 80-tych oprócz tych, którzy starali się dokumentować rzetelnie rejestrowane przypadki, istnieli również ci, których Zbigniew Blania nazywał ufo-badaczami entuzjastami, a w bardziej drastycznych przypadkach ufo-badaczami wariatami.
    „Starzy ufolodzy”, jak ich nazywa Pan Jakub Pomezański, potrafili jednak dostrzec to niebezpieczeństwo i nie chcąc, by traktowano wszystkich jak „ufo-bzików”, podczas III Zjazdu Ufologicznego, który odbył się w Lublinie w 1985 r. (a który miałem przyjemność przygotowywać), przyjęli stanowisko, w którym, w imieniu Towarzystw i Klubów (m.in. Klubu Kontaktów Kosmicznych, UFO-Video, Krakowskiego Towarzystwa Badań NOL i innych) stwierdzali, że dotychczasowy przebieg zjazdów nie dał im pełnej satysfakcji. Powodem tego był cały szereg wystąpień, które do problematyki UFO nic konkretnego nie wnosiły. Sygnatariusze uznali, że dominującą tematyką zjazdów powinna być problematyka związana z rejestracją i weryfikacją raportów ufologicznych, a ponieważ brak jest materiałów, które pozwoliłyby zachować coroczną częstotliwość spotkań, organizację kolejnego odłożono na czas nie określony.
    Do tej grupy nigdy nie był zaliczany, skądinąd bardzo sympatyczny starszy pan, Kazimierz Bzowski.
    Moim zdaniem takie podejście do tematu obrazuje różnicę pomiędzy Bronkiem Rzepeckim, Krzyśkiem Piechotą, Januszem Marczakiem i wieloma innymi działającymi w tym czasie osobami, a grupką wyładowującą frustracje na forum INFRA.
    Pozwolę sobie jeszcze na słowo skierowane bezpośrednio do panów z forum INFRA, którzy pewnie tu regularnie zaglądają. Otóż używam imion Bronka Rzepeckiego, czy Krzyśka Piechoty w takiej formie, gdyż ich znam i mówimy sobie po imieniu, podobnie jak znałem Witka Wawrzonka, z którym również byliśmy po imieniu. Dla nikogo z nich nie było również tajemnicą, że w tamtych latach zajmowałem się zawodowo prowadzeniem śledztw i dochodzeń kryminalnych. Pozwalało to wykorzystywać moją wiedzę i doświadczenie w różnych sprawach związanych z badaniem przypadków obserwacji UFO. Z Witkiem Wawrzonkiem bywaliśmy również w terenie, szukając świadków zdarzeń ufologicznych, co być może pomoże wam ustalić, czy był on „ufologiem”. Może dlatego, że mam zawodowe doświadczenia w tym zakresie nie potrafię zrozumieć „infrańskiej” filozofii poszukiwania prawdy polegającej na powtarzaniu gołosłownych zapewnień o „ostatnim żyjącym świadku” Dariuszu C., który jedyny posiadł tajemnicę Emilcina, tylko za nic nie chce jej ujawnić.
    Jeśli znacie fakty, ujawnijcie je. Możemy się spierać o interpretacje, ale „spierać się” nie oznacza wyzywać, insynuować, obrażać. Nie idźcie tą drogą, panowie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie Bartoszu, jestem po lekturze PRL i UFO. Po pierwsze - podziękowania za napisanie tej książki i wysiłek, bo domyślam się że kosztowało to sporo wysiłku.
    Dla mnie ta książka to rewelacja. Czyta się ją jak niezły kryminał! Ja, tak samo jak Pan, byłem jeszcze 6 letnim dzieckiem gdy w telewizji leciał reportaż o UFO w Emilcinie (oraz Najeźdźcy z kosmosu). I ja również miałem wtedy koszmary nocne :) Ale później jako dorosły - gdy sprawa była gdziekolwiek poruszana w mediach - zawsze miałem świadomość, że tak naprawdę nie znam kulisów tej sprawy. Nie sądziłem zresztą że kiedykolwiek się dowiem. Myliłem się - nadszedł taki dzień :) Wielkie dzięki za to!
    I jeszcze na marginesie - martwię się że przy okazji książki doszło do antagonizmów, i np. grono UFOlogów nazywane jest oszołomami. Nie przez Pana oczywiście - przez niektórych komentatorów. Oczywiście nie dało się antagonizmów unknąć skoro książka demaskuje pewne mechanizmy. Ale ja bym ten spór łagodził. Sam nie wierzę w tzw. UFO ale rozumiem motywację UFO-maniaków: spotkania, fantazje, książki, przeżycia. Po prostu hobby! Myślę że dla UFO-maniaków, z tym UFO to tak jak z czytanym kryminałem - nie wierzy się w realoność historii ale się go czyta i przeżywa :) A w koncu Emilcin dostarczył mi również trochę rozrywki (np. komiks w Relaxie). Dlatego ja bym UFO maniaków zupełnie nie degradował.
    Cieszę się też że w książce zostawił Pan furtkę na inne hipotezy. Książka nie rozwiązuje sprawy Emilcina w 100%. Mimo naprawdę intensywnego śledztwa, nie wszystko się wyjaśniło do końca. UFO maniacy mogę się bronić :) Cieszy mnie to! - po cichu liczę na jakiś interesujący ciąg dalszy, bez agresji. Jak dobry kryminał! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolega chyba pomylił ten blog z Forum INFRA. Tam jest gigantyczna agresja, kłamstwa, oszustwa i pomawianie niewinnych ludzi. Tu jest pełna kultura i poszanowanie drugiego człowieka.

      Bartosz Rdułtowski jest niewinny, stał się ofiarą wściekłej, niespotykanej w cywilizowanym gronie, nagonki i kampanii szkalowania jego jako człowieka i jego dzieła. Dlatego musi się bronić, a prawi i uczciwi ludzie pomagają mu w tej obronie i to zupełnie za darmo.

      Jak ci plują w twarz, to nie można wszem i wobec głosić, że pada deszcz, jak cię biją w twarz, to nie nastawia się drugiego policzka. Jeszcze raz napiszę - Bartosz Rdułtowski jest ofiarą, a nie sprawcą tej haniebnej nagonki, kampanii oszczerstw i opluwania.

      Raczej też nie chodzi o tzw. UFO-maniaków, oni mają swój świat i nic ich nie przekona do porzucenia swojej wiary, swoich wyobrażeń. Tu chodzi o kasę, o sitwę, która z propagowania kłamstw i mitów uczyniła sobie niezłe źródło dochodów. Wiadomo, ze nic tak nie boli jak odcięcie źródła kasy. Stąd ta histeria, stąd ta zdumiewająca, wściekłość i ślepa nienawiść do Bartosza Rdułtowskiego.

      Usuń
    2. Krzysztofie

      Dziękuję za wpis i konstruktywne uwagi. Zgadzam się, że konflikt na Infrze był i jest zupełnie zbyteczny. Ale to nie ja go zacząłem i nie ja go prowadziłem. Powiem więcej - jestem zdumiony (podobnie jak moi współpracownicy: Adam Chrzanowski i Krzysztof Drozd), że taki konflikt wynikł i osiągnął taki poziom agresji i braku kultury. Bo niby z jakiej racji jestem obrażany i szkalowany? Że ponad pół roku życia poświęciłem na wyjaśnianie zagadki? Że zrobiłem sumiennie to, czego nikt inny nie umiał lub nie chciał zrobić? Zamiast być mi wdzięcznym za pokazanie nieznanych kulis emilcińskich wydarzeń - o jakich nikomu się nawet nie śniło - to mnie szkalują. Przedziwne! Mam wielką nadzieję, że na tym konflikt się zakończy lub przybierze inną, mniej agresywną a bardziej rzeczową formę. Bo nic z niego nie wynika, poza wzrostem sprzedaży melisy :-)

      Osobiście jestem otwarty na zorganizowanie panelu poświeconego zdarzeniu w Emilcinie. Ale nie w formie, w jakiej dyskusja toczyła się na forum Ianfra. Bo tak dyskutowało tylko kilka osób.

      A furtkę w książce zostawiłem, w zasadzie furteczkę, bo hipoteza zawsze zostanie tylko hipotezą. I nie ma co robić z niej na siłę faktu :-)

      Usuń
  9. Rzeczywiście - nigdy moim celem nie było zarobienie na Emilcinie. Każdy wie, że pisząc książki o UFO, zarobić fortuny obecnie się już nie da :-) Chociaż i tak jestem bardzo mile zaskoczony tym, że już kilka miesięcy temu zwróciły mi się koszty poniesione na powstanie tej książki (podróżne, zakup archiwów, wydani książki) oraz że ponad pół nakładu już jest sprzedane. A co do samego śledztwa, to byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że lepiej go zrobić nie mogłem i że czegoś w nim nie zawaliłem. Bo zawszy wszystko można zrobić lepiej. Jednak nie zgodzę się, że historia Emilcina jest nieistotna. Ona jest bardziej niż istotna dla wizerunku polskiej ufologii. I pewnie stąd ta zadyma ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. A na pytanie: "Pytanie do Pana Bartosza. - Jaki jest Pański osobisty stosunek do zjawiska UFO i wzięć jako badacza. Jak Pan postrzega Nasze miejsce w tym kosmicznym tyglu?" odpowiem w jednej z kolejnych książek.

    OdpowiedzUsuń
  11. I prośba do WSZYSTKICH.
    Niech na tym blogu rzeczowość niech bierze górę nad emocjami.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, widzę, że coraz większej ilości osób puszczają nerwy. Coś ty Bartoszu zrobił tą swoją książką, he, he Ponadto jest już dla mnie jasne, dlaczego nikt nie chce DLA DOBRA PRAWDY, zaprosić Pana Rdułtowskiego do NTV, aby posłuchać obiektywnie argumentów drugiej strony.Tylko emocje, złość, pomówienia itp itd. Zaraz ja stanę się może obiektem napaści. Ale spokojnie, potrafię sobie radzić.

    Jeżeli chodzi o tzw "trzepanie kasy". Po pierwsze, komuny już nie ma, cenzury też, choć widać, że niektórzy bardzo mocno za nią tęsknią. Jest człowiek, postanowił napisać książkę, zebrał materiał, książkę stworzył i dlaczego nie ma prawa na niej zarobić uczciwie. Czy to grzech, czy to zbrodnia. W dodatku książka jest odkrywcza, pionierska, nie jest to gniot kompilowany na zasadzie kopiuj/wklej (jak np. mnóstwo pozycji dotyczących np. Riese).

    Po drugie, jak się zarabia na mitach czy promowaniu nieprawdy. To proste, tworzy się coraz to nową rzeczywistość, opisuje się ją i sprzedaje w formie książek. Jak się z tej fałszywej rzeczywistości usunie fundament (zdemaskuje Emilcin jako mistyfikację) to ten cały, fałszywy domek z kart się po prostu rozsypuje. Przykłady to właśnie ten nieszczęsny Emilcin, demaskacja mitu o V7, Dzwonie, antygrawitacji. Na tym już teraz będzie bardzo ciężko zarobić. Idźmy dalej, jest więc kasa za książki, jest kasa za odczyty, za programy telewizyjne i radiowe, za prelekcje, spotkania, zloty. Można założyć jakąś fundację, stowarzyszenie i ciągnąc dotacje. W warunkach polskich nie jest to może fortuna, ale w warunkach szeroko pojętego Zachodu, a zwłaszcza USA jest to już fortuna i to fortuna i to z prawdziwego zdarzenia.

    Tak wiec, stawiam na te dwa czynniki, które najprawdopodobniej stoją za histerycznymi atakami na Bartosza Rdułtowskiego i jego książkę - kasa, a dokładniej skompromitowanie możliwości jej pozyskania z tego źródła (w dobie internetu i błyskawicznego przepływu informacji,, ciężko jest zarabiać/pozyskiwać pieniądze na zdemaskowanej nieprawdzie), drugim czynnikiem jest niezrównoważenie, psychiczne dewiacje ludzi zajmujących się zjawiskiem UFO, którzy raczej nie badają UFO, ale są jego wyznawcami - syndrom sekty i sekciarzy.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Krzysztofie Rogala, nie ściągaj ludzi do poziomu płyty chodnikowej. Chcesz coś napisać, ale zamiast napisać coś na temat, musisz najpierw wszystkich opluć, nazwać ich głupkami, durniami, naiwnymi (zawsze negatywnie, zawsze pejoratywnie zawsze źle),którzy nie rozumieją Wielkiego Wtajemniczonego, wprowadzić zamieszanie, poróżnić ludzi itp itd. Stara szkoła.

    Stara metoda rozmydlania tematu i ślepego atakowania, też raczej tu nie zadziała. Zobacz ile na temat, mądrze i ze swadą można napisać. Przykładem jest ostatni wpis Bartosza na jego blogu.A Ty co napisałeś się, napisałeś biedaku, namotałeś i w sumie tylko chyba Wielki Wtajemniczony wie o co mu chodziło (a może nie wie). Kompletnie nie potrafisz dyskutować na poziomie, poziomie, który tu jest reprezentowany. Może pomyliłeś fora, a może tłumiona wściekłość nie pozwala już na racjonalny pomyślunek.Kończ Waść, nie ośmieszaj się dalej.

    Kropla drąży skałę, Świat sie zmienia, mity powstają i upadają. Nie interesuje mnie kiedy definitywnie padnie mit emilciński, nie interesuje mnie kiedy padnie definitywnie mit antygrawitacyjnego V7. Ja wiem jedno, JA już nigdy nie kupię żadnej książki Igora Witkowskiego, nie zmarnuję pieniędzy i to właśnie dzięki Bartoszowi Rdułtowskiemu, który zdemaskował fikcję. Jak mi ktoś powie, że wierzy w Emilcin to też mu nie uwierzę, chyba, że napisze książkę w której w sposób logiczny obali hipotezę Bartosza, ale obali w sposób naukowy, a nie poprzez relację ze swojej podróży w czasie poza ciałem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ano właśnie. Skoro Emilcin dla polskiej ufologii jest nieistotny to w takim razie jaki przypadek jest istotny?

    OdpowiedzUsuń
  15. Panowie. Przykro mi, ale dwa ostatnie wpisy musiałem zablokować. Jeszce raz bardzo proszę bez obrażania się, bez epitetów, bez pomówień. To ma być konkretna dyskusja.

    Filozofie. Dziękuję, że bronisz mojej książki. Tym niemniej sprawa NTV nie jest tak oczywista. Jestem gotów tam wystąpić, ale w bynajmniej nie dlatego, że podzielam zdanie zapraszanych tam gości. Wręcz przeciwnie! Jestem gotów tam wystąpić, gdyż daje mi to szansę opowiedzenia stałym widzom NTV rzeczy, o jakich normalnie nie mogą tam usłyszeć...

    Co do kasy i pomnika w Emilcinie, to jest to - moim zdaniem - nie tylko sprawa ambicji i ewidentnie "sztucznie wykreowanego PR". Bo ten PR kreowało się w ściśle określonym celu, podobnie jak w ściśle określonym celu zakłada się fundację. Ale niewątpliwie - czego mam świadomość - wielu "zainteresowanych" korzyściami z Emilcina (jako miejsca spotkania z UFO) dalej będzie udawać, że moja książka nie istnieje.

    Na koniec ponawiam prośbę. Ten blog jest po to, aby w nim dyskutować. Ale bez wzajemnego oskarżania się, bez epitetów. Obojętne, czy pojawią się one w postach mnie broniących, czy mnie atakujących. Oczekuję merytorycznej dyskusji. To ma być intelektualna przygoda!

    Panowie i Panie (też je tu zapraszam!) - miłej i owocnej dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba nie do końca precyzyjnie się wyraziłem. Pisząc o dwóch zablokowanych wpisach nie miałem na myśli powyższych komentarzy Krzysztofa i Filozofa. Chodziło mi o dwa inne wpisy, które nie zostały opublikowane. Przepraszam, jeżeli zrobiłem zamieszanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. przepraszam ale zdjecie pana Wawrzonka na zjeździe ufologicznym jest z 86 roku (taka notka jest na zdjeciu )? pierwszy zjazd odbył sie w 83 ? więc ma się to nijak do 78 roku. I chyba w roku 1978 obowiazuje opinia pana Blani-Bolnara o tym panu. Choćby dlatego ,że go poznał .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Proszę spojrzeć dokładnie na zdjęcie. Jest tam rok 1984.
      - Czy drogi anonimowy gościu czytałeś cały tekst? Zdjęcie zamieszczam jako dowód, że Witold Wawrzonek był polskim ufologiem.
      - Opinia Pana Blania była dla mnie wiążąca do momentu, jak zobaczyłem prawdziwe oblicze jego śledztwa w Emilcinie.

      Usuń
  18. właśnie 78 rok (Emilicin) i 84 gdzie się pojawił. To jest czas n.e. a nie p.n.e. a wówczas tj. w 78 roku Wawrzonek miał za sobą prezentacje jednej czy dwóch fotek które pokazał jako ekspertowi Blani właśnie. Więc ufologiem był po Emilicinie. Chyba ze, są znane jakieś publikacje czy wystąpienia Wawrzonka przed 1978 rokiem.
    Zawsze słucham jeśli ktoś do mnie mówi , zawsze czytam jeśli potem mam się w temacie wypowiedzieć.
    Wiadomości na podstawie : http://pufoc.republika.pl/ruch.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dalej nie rozumiem o co chodzi? Przecież sam ustaliłem w moim śledztwie i opisałem to w książce (nie wszystko znajdziesz w Internecie), że Witold Wawrzonek przed Emilcinem nie publikował artykułów. W tym czasie był dopiero pasjonatem UFO. Znanym polskim ufologiem stał się później, tak samo jak Bronisław Rzepecki, czy Krzysztof Piechota. Ale jak ktoś twierdzi, że Witold Wawrzonek nie był żadnym ufologiem, bo nie pisał żadnych artykułów o UFO oraz nie należał do żadnej organizacji ufologicznej, to się ośmiesza. Bo to jest nieprawda! I o tym tu piszę. Więc nie odwracaj szanowny gościu kota ogonem! Przeczytaj jeszcze raz spokojnie mój wpis, a potem zabieraj głos, bo piszesz nie na temat! Albo nie umiesz klarownie przekazać na piśmie tego, co myślisz.

      Usuń
  19. Do Pana Drozda - drogi Panie, rozmowę z panem Dariuszem C przeprowadziłem w zeszłym tygodniu i zostanie ona niebawem opublikowana. Proszę tylko nie pisać, że się odgrażam (cytując pana Maciąga) bo jak Pan pamięta, pan Dariusz pozwolił sobie odnieść się do Pańskich zarzutów przedstawionych na filmie, jednak jego oba komentarze zostały usunięte i jakby tego było mało, usiłowaliście Panowie w sposób wybitnie dziecinny sprowokować do kłótni Arka Miazgę, pisząc, że to on sam podszywa się pod Dariusza. Nie skomentuję tego. Co do Emilcina to nie wiem, czy Dariusz jako jedyny posiadł wiedzę na temat tego zdarzenia. Uznaję natomiast poniekąd za sukces to, że wogóle udało mi się pare pytań mu zadać, do czego przymierzałem się od dłuższego czasu, ale nie było, że tak to określę okazji. Preferuję rozmowę twarzą w twarz i tak też zrobiłem, a nagranie znajdzie się na youtube.
    Co do Pańskich zarzutów o insynuacje i obrazę, to z całym szacunkiem ale proszę spojrzeć na swoje podwórko - nie tak dawno pan Maciąg określił mianem oszołomów osoby z infry mocno zainteresowane tematem UFO. Nie twierdzę, że ludzie z infry są święci, ale mógłby Pan zachować chociaż szczyptę obiektywizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Przemku Więcławski (Przemekkk666) - nie wiem czemu podaje Pan nieprawdziwe nazwisko - wstydzi się Pan czegoś? Nie rozumiem również, czemu piszecie ciągle "Dariusz C.". Przecież nie jest to osoba podejrzana w sprawie kryminalnej.

      Co do Pana Maciąga, to przypuszczam, że zareagował właśnie na to, co wyprawiane jest na Infrze - a co opisałem powyżej: czyli notoryczne pomawianie mnie i obrażanie. Proszę się nie dziwić, że ludzie określają takie zachowanie mianem - oszołomstwa.

      Rozumie, że jako młodziutki stażem pasjonat UFO chce Pan koniecznie zaimponować kolegom swoją aktywnością i lojalnością.

      Z niecierpliwością czekam na wywiad z Panem Dariuszem. Ciekawe czy powtórzy w nim również historie, jakie opowiadał w latach 90. o odbytych WIELOKROTNIE podróżach na pokładzie STATKU POZAZIEMSKIEGO. A może woli już teraz o tym nie pamiętać lub wyprze się tego?

      Usuń
    2. Szanowny Panie Przemku, nie bardzo wiem o co Pan ma do mnie pretensje, bo w swojej wypowiedzi przytacza Pan słowa pana Maciąga, pisze Pan o usuwaniu wpisów itp. Nie jestem panem Maciągiem, nie administruję żadnymi blogami ani wpisami, więc nie wiem o co chodzi.
      Nie pisałem ani nie mówiłem, że pan Dariusz C. to Arek Miazga, więc również nie wiem dlaczego pisze Pan to pod moim adresem.
      Jeśli chodzi o poziom merytoryczny wpisów na blogu Bartka Rdułtowskiego i forum INFRA, to pozostanę przy swojej opinii – to, co wypisywane było na forum jest nie do zaakceptowania.
      Jeśli uważnie obejrzał Pan film z mojego spotkania, to widział Pan zapewne (na slajdzie) źródło informacji, która dotyczyła pana Dariusza C. Pana Cichockiego (Dariusza C.) nie znam, ale zadziwia mnie, że jedynym argumentem przemawiającym za prawdziwością przypadku emilcińskiego, który pojawia się na forum INFRA jest jego relacja, której nie zna nikt oprócz kilku (?) wtajemniczonych.
      Wypowiedź pana Cichockiego znam jedynie z cytowania na forum INFRA i stwierdza on tam wyraźnie, że tym, co powiedział mu Wolski nie zamierza się dzielić z nikim. Jak zatem traktować takie świadectwo? Jak wierzyć, że Jan Wolski jedyną prawdę powiedział panu Cichockiemu, a skrzętnie zataił ją przed Blanią, Wawrzonkiem, Sawicką, Pomorskim, a w końcu także przede mną, Krzyśkiem Piechotą i całą grupą, z którą byliśmy u niego w 1987 roku, czy też przed wszystkimi innymi, którym opowiadał swoją historię? Nie powiedział niczego nowego również prawie na łożu śmierci, podczas pobytu w szpitalu tuż przed swoją śmiercią, gdzie rozmawiała z nim m.in. pani Halina Ceglarska.
      Pan wybaczy, Panie Przemku, ale w świetle tego wszystkiego, nie jestem w stanie uwierzyć, że Wolski taił prawdę przed wszystkimi oprócz pana Dariusza Cichockiego.
      Z niecierpliwością czekam na zapowiedziany przez Pana materiał filmowy. Nie jestem odporny na argumenty i jeśli takie tam zostaną ujawnione z pewnością je rozważę.

      Usuń
  20. Panie Bartoszu, to czy podaje nazwisko czy nie jest moją prywatną sprawą ale proszę być pewnym, że niczego się nie wstydzę. Każdy ma swoje powody.
    Owszem ma Pan rację, mówimy o Dariuszu Cichockim.
    Niestety zle Pan rozumie moją aktywność - nie jestem typem osoby, która mogłaby pragnąć komukolwiek coś udowadniać czy zaimponowywać.
    Co do historii Darka Cichockiego to niczego się on nie wypiera ani nie musi wypierać. Proszę powiedzieć skąd Pan ma taką wiedzę - ktoś Panu przekazał na ucho czy może gdzieś Pan przeczytał? Nic na ten temat w filmie nie będzie, ponieważ nie to jest jego treścią, a sprawa emilcińska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja Panie Przemku nie mam do Pana pretensji, że nie podaje Pan nazwiska, tylko, że podaje Pan fałszywe. To duża różnica. Zasadnicza wręcz! Zresztą na swoim blogu też podaje Pan fałszywe. To po co Pan podaje?

      Co do filmu z Panem Cichockim, to człowiek, który opowiada dziennikarzom, że latał WIELOKROTNIE NA STATKU POZAZIEMSKIM, jest dla mnie świadkiem o ZEROWEJ WIARYGODNOŚCI. Pan pyta skąd to wiem. Panie Przemku - trzeba czytać książki... Oczywiście te, które się ukazały...

      Panie Przemku. Ponieważ ta "wymiana grzeczności" do niczego konkretnego nie zmierza, uważam ją za zakończoną. Jak obejrzę wywiad, być może go skomentuję: w nowej książce lub na blogu.

      Pozdrawiam i życzę udanego "UFO-Skywatching"...

      Usuń
    2. Panie Przemku

      Bardzo proszę nie wypisywać mi już elaboratów w obronie Pana Darka nie mających najmniejszego poparcia w faktach! Niech go obronią jego słowa i rzekome dokonania w Emilcinie. Czekam na wywiad. Być może się potem do niego odniosę. Na razie sprawa Pana Darka jest zamknięta.

      Usuń
    3. Szanowny Panie Bartoszu

      Dziwię się, że po tym jak został Pan potraktowany przez towarzystwo wzajemnej adoracji na Infrze, Pan jeszcze z nimi rozmawia na swoim blogu. Szkoda Pana cennego czasu! Apeluję do Pana - proszę pisać nową książkę! Byle równie dobrą jak Tajne operacje PRl i UFO.

      Pana wierny czytelnik z Wrocławia!

      Usuń
    4. Pan Przemek "Przemkowski" Więcławski pobił trochę piany i tyle. Widać, cieniutki jak barszcz jest ten wywiad z Dariuszem Cichockim o Emilcinie, skoro najpierw idzie część druga, a ta o Emilcinie jest wstrzymana. No i gratulacje dla Pana Cichockiego, że to on jest autorem zdjęć UFO, z których śmieje się cała Polska! Facet wierzy, że kosmici robią na ziemi kręgi w zbożu. Bardzo wiarygodnego świadka ma Pan Arkadiusz Miazga w sprawie Emilcina. Teraz już wiadomo, dlaczego od ponad pół roku tylko nim straszy!

      Arkadiusz Arkadiuszowski

      Usuń
  21. Mnie też tam zbanowali. Ktoś pokazał fotkę na której w wodzie odbijała się latarnia. Prosta sytuacja. Jeziorko w centrum Warszawy, noc, obok jeziorka droga i zapalone latarnie uliczne, ktorych światło odbija się w wodzie. Od razu napisałem to co było oczywiste, że to latarnia, natomiast Arek twierdził, że to przylecieli ONI i jakieś teorie zaczął snuć, że pewnie wody im zabrakło i przylecieli z innej galaktyki coby zaczerpnąć tej naszej brudnej, warszawskiej. Przypadkiem na forum pojawił się ktoś z Warszawy, komu chciało się przejść nad to jeziorko, zrobić fotkę i wskazać dokładnie o którą latarnię chodzi. Jednak Arek nie przyznał się do błędu, zamiast tego mnie zbanowali. Nawet nie podali powodu, tylko po zalogowaniu na forum dostałem informację, że mam na tydzień zablokowane pisanie. Po tygodniu już nie mogłem się tam w ogóle zalogować. Tak właśnie wygląda dyskusja z nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zbanowali , kiedy pan Miazga ze swoim angielskim kumplem pracowicie przeglądali miliardy :) przedwojennych zdjęć lotniczych angielskich pól w poszukiwaniu kręgów . Znaleźli ich trochę i od razu powstał news , ale jako badacze ufo mają raczej podstawową wiedzę o pracach rolnych więc się przejechali i udokumentowali ilość kieratów w przedwojennej Anglii , za co byłem im wdzięczny , a oni mi nie :(

      Usuń
  22. Dobry blog, ale jak dla mnie niektóre argumenty są naciągane, Panie Bartoszu. Przykładowo argumenty odnośnie zarzutów zgodnie z którymi okładka pańskiej książki nie odpowiada zawartości to argumenty które chyba można uznać za argumentację ad personam. Otóż nawet jeśli przyjąć tezę że Arkadiusz Miazga nie jest lepszy, to jeszcze nie oznacza że zarzut odnośnie pańskiej książki jest bezpodstawny. Ja się nie czepiam, rozumiem że chodziło o pokazanie od czego Pan zaczął, ale mimo wszystko, jeśli ktoś kupi książkę z przekonaniem że dowie się wiele o działaniach służb specjalnych PRL, najpewniej zawiedzie się na książce (no chyba że tematykę Emilcina uzna za równo interesującą co służby PRL). Zresztą, pisałem o tym Panu w mailu. No i mimo wszystko jak dla mnie okładką z UFO nad chałupą jest jednak mniej odległa od zawartości od okładki książki "Tajne operacje. PRL i UFO" (zakładając że w książce Arkadiusza nie ma może przypadku z wielkim UFO nad chałupą, ale są inne przypadki obserwacji UFO na wsiach). Podobnie argument z rejestracją samochodu jest słaby, aby samochód był samochodem nie musi mieć rejestracji. Jak w garażu "wyklepię" sobie SAMa (samochód amatorski) to będzie on samochodem niezależnie od tego czy go zarejestruję, czy będę sobie nim jeździł po podwórku. Podobnie jeśli napiszę książkę, wydrukuję ją sobie na drukarce, to mimo wszystko zakładając odpowiednią formę tego tworu, będzie on książką, nawet mimo braku numeru ISBN

    Do rzeczy. Negatywne emocje spowodowane książką "Tajne operacje. PRL i UFO" zupełnie mnie nie dziwią. Pańska książka burzy pewien mit. To trochę tak jakby nagle się okazało że jakiś wielki fan jakiejś postaci historycznej dowiedział by się że postać ta nigdy nie istniała, że jest zbiorem podań i legend. Pewnie fan tej postaci miał by problem aby przyjąć do wiadomości fakty świadczące na niekorzyść jego zainteresowań. Zresztą, to że książka "Tajne operacje..." jest nieco kontrowersyjna tylko powoduje wzrost sprzedaży, przynajmniej w mojej opinii, tak więc na Pana miejscu był bym zadowolony

    SMKA

    OdpowiedzUsuń